Tag

marynarka wojenna

Browsing

Chociaż Ford jest tylko o ponad 4 metry dłuższy niż lotniskowce klasy Nimitz (337 metrów kontra 332,8 metra), to zapewnia lepszą obsługę i szybszy przepływ samolotów, a także większą powierzchnię magazynową. Powierzchnia pokładu wynosi aż 5 akrów, a cały okręt waży 100 000 ton – tyle co 400 Statuy Wolności, a pomimo całej swojej wielkości i masy Ford ma być niewidoczny dla radarów. Prędkość maksymalna okrętu wynosi 56 km/h (30 węzłów) a zasięg jest praktycznie nieograniczony.

Lotniskowiec w trakcie budowy w stoczni w Newport News, w Wirginii
Źródło: US Navy, zdjęcie: Joshua J. Wahl

Jest najdroższym okrętem wojennym w historii. Kosztował już ok. 13 miliardów $ [listopad 2016], a szacowany koszt trzech lotniskowców tej klasy to 43 miliardy $. Lotniskowiec był budowany przez około 5000 osób i zabierze ze sobą personel w liczbie 4460, w tym 4000 marynarzy i oficerów.

USS Gerald R. Ford jest zasilany przez dwie 300-megawatowe reaktory atomowe o mocy 3x większej niż okręty klasy Nimitz. Jednak nowy lotniskowiec zużywa tylko połowę tej mocy, co umożliwi mu w przyszłości wykorzystanie tego zapasu na wykorzystanie nowych technologii które pojawią się na wyposażeniu Marynarki Stanów Zjednoczonych, takich jak broń laserowa.

Lotniskowiec CVN-78 USS Gerald. R. Ford
Zdjęcie: US Navy

USS Gerald R. Ford może zabrać ze sobą 90 samolotów, w tym: wielozadaniowego Boeinga F/A-18E/F Super Hornet i jego odmianę EA-18G Growler, transportowca Grumman C-2 Greyhound, samolot wczesnego ostrzegania Grumman E-2 Hawkeye i oczywiście nowego myśliwca F-35 Lightning II. Wewnątrz lotniskowca znajdą się także drony i helikoptery Sikorsky SH-60 Seahawk.

Start samolotów z pokładu USS Gerald R. Ford nie jest wspomagany przez konwencjonalne katapulty parowe, lecz nowoczesne elektromagnetyczne katapulty EMALS (Electromagnetic Aircraft Launch System – Elektromagnetyczy System Startu Samolotów) które są lżejsze, wymagają mniej miejsca i są 25% szybsze niż katapulty parowe. Niestety, w 2013 odkryto usterkę tych katapult, co przyczyniło się do przesunięcia wprowadzenia lotniskowca do służby.

Oprócz EMALS, Ford będzie także wyposażony w system wspomagania lądowania (AAG – Advanced Arresting Gear), który także opiera się na technologii elektromagnetycznej i jest stanie doprowadzić do całkowitego zatrzymania lądującego samolotu na 104 metrach w zaledwie 3 sekundy.

Poniżej: USS Gerald. R. Ford wystrzeliwujący za pomocą EMALS 4-tonowy wózek. Źródło – imgur.com

Lotniskowiec jest wyposażony w systemy dające możliwość, aby w sytuacji krytycznej okręt mógł bronić się sam. Przykładem tego może być system ESSM, który jest zdolny bronić okręt przeciwko szybkim i zwrotnym rakietom wymierzonym w okręt, lub rakiety woda-powietrze RAM do zwalczania samolotów (Rolling Airframe Missile – pocisk z wirującym kadłubem) i przekrój innej broni przeciwlotniczej, w tym słynny CIWS.

W sierpniu 2015 roku rozpoczęto budowę drugiego lotniskowca o napędzie atomowym klasy Ford – USS John F. Kennedy, który ma zostać włączony do służby w 2020 roku.

Poniżej USS Gerald R. Ford opuszcza stocznię i wychodzi w morze: [8 kwietnia 2017]

Druga połowa XX wieku określana jest mianem Zimnej Wojny, czyli okresu w którym dwa mocarstwa – Stany Zjednoczone i Związek Radziecki prowadziły ze sobą wyścig zbrojeń i wojnę wywiadowczą. Oba te kraje posiadały i rozwijały broń jądrową, która stanowiła o ich sile i miała zapewnić jednej ze stron zwycięstwo w wojnie na wyniszczenie, która według wielu miała szybko nastąpić.

Jednym z najpotężniejszych oręży ówczesnego pola walki były wyposażone w pociski balistyczne okręty podwodne, które operując blisko granicy morskiej wroga teoretycznie mogły – w przypadku potencjalnego konfliktu – zmieść z powierzchni Ziemi całe miasta lub obiekty wojskowe. Okręty te miały znaczenie strategiczne i zarówno ZSRR, jak i USA toczyły technologiczny wyścig o dominację na oceanach.

Jednym z takich okrętów był zwodowany w 1959 roku radziecki K-129, napędzany silnikiem Diesla i uzbrojony w 3 rakiety balistyczne o zasięgu ponad 1000 km. W 1967 roku okręt przeprowadził dwa na patrole Oceanie Spokojnym. Ostatni z nich, trzeci, miał odbyć się na początku 1968 roku i zakończyć się dopłynięciem K-129 do brzegów Hawajów, gdzie znajduje się Pearl Harbor – baza amerykańskiej marynarki. Dowództwo radzieckiej floty rozkazało, aby Pear Harbor znalazł się w zasięgu trzech głowic, które miał ze sobą płynący tam okręt.

K-129 – radziecki okręt uzbrojony w rakiety balistyczne, stworzony według projektu 629A (Golf-II według kodu NATO)
Zdjęcie CIA

Kapitanem K-129 był Vladimir Kobzar, określany wtedy jako jeden z najlepszych oficerów radzieckiej marynarki wojennej. Kapitan wyprowadził okręt w morze 24 lutego 1968, startując z bazy na Kamczatce. Meldunki które wysłał na początku patrolu określały początek misji jako spokojny i bezproblemowy, jednak 8 marca, kiedy od Hawajów radziecki okręt dzieliło 2700 km, K-129 wstrząsnął wybuch który wyrwał w śródokręciu 3-metrową dziurę i błyskawicznie posłał na dno dumę marynarki ZSRR. 98 uwięzionych w nim marynarzy nie miało szans na przeżycie; nie zdążyli nawet wysłać sygnału SOS. Kadłub osiadł na głębokości ok. 5000 m.

Była to największa katastrofa w historii radzieckiej Marynarki Wojennej (tragedia Kurska zdarzyła się już po rozpadzie Związku Radzieckiego) – w jednej chwili stracono całą załogę okrętu wojennego i broń nuklearną, w którą był uzbrojony. Zatonięcie K-129 to także jedno z czterech niewyjaśnionych zniknięć zimnowojennych okrętów podwodnych: także francuskiego Minerve, izraelskiego INS Dakar i amerykańskiego USS Scorpion.

Gdy Sowieci zorientowali się, że kontakt z K-129 został utracony, niezwłocznie wysłano grupę poszukiwawczą na Północny Pacyfik. Akcja zakończyła się fiaskiem; okrętu nie znaleziono, dodatkowo krążące w pobliżu jednostki amerykańskie wzbudziły podejrzenia sowieckich dowódców. Ekipę poszukiwawczą odwołano dopiero 28 kwietnia 1968 roku, rodzinom zaginionych marynarzy wypłacono odszkodowania i wydawać by się mogło że jest to koniec historii K-129.

Amerykański okręt podwodny o napędzie atomowym USS Halibut
Zdjęcie: U.S Navy

Nic bardziej mylnego. Leżący na dnie Pacyfiku okręt podwodny wyposażony w rakiety balistyczne przyciągnął uwagę Amerykanów, którzy chcąc poznać jak najwięcej tajemnic Sowietów za wszelką cenę postanowili znaleźć i sfotografować wrak. Operacja musiała być przeprowadzona w absolutnej tajemnicy, ponieważ K-129 leżał na wodach międzynarodowych. Prezydent USA Lyndon Johnson uznał, że warto zaryzykować.

Od razu pojawił się problem – K-129 leżał na głębokości około 5000 m, podczas gdy amerykańskie okręty podwodne mogły schodzić na maksymalnie 600 m. Opracowano specjalny system podmorskich kamer, które zamontowano na atomowym okręcie podwodnym USS Halibut. Jednostka w największej tajemnicy przypłynęła na Hawaje, skąd miała wyruszyć na poszukiwania K-129, a jej marynarze (oprócz kapitana, pierwszego oficera i oficera wywiadu) przez cały czas trwania operacji nie byli informowani o celu wyprawy – ich przysięga zachowania tajemnicy trwa do dnia dzisiejszego. Projekt poszukiwawczy był finansowany z tajnych kont bankowych, na których znajdowało się 70 mln $.

USS Halibut po wyjściu z Pearl Harbor znajdował się cały czas w zanurzeniu. Do zbadania miał obszar o promieniu 8km; tak duża powierzchnia w połączeniu z głębokością, na jakiej osiadł radziecki okręt (5000m) bardzo utrudniały Amerykanom zadanie. Sposób poszukiwań, tzn. fotografowanie dna wymuszało na Halibucie pływanie tam i z powrotem, podczas gdy zawieszone do niego urządzenie fotografujące pływało 6m nad dnem. Zdjęcia wywoływano od razu na okręcie. Co ciekawe, fotografowie nie wiedzieli czego mieli na nich szukać.

Dwaj prezydenci USA: z lewej Richard Nixon, z prawej Lyndon Johnson
Źródło: Lyndon Baines Johnson Library

Misja Amerykanów była nie tylko trudna, ale i niebezpieczna. Przez dwa tygodnie nad Halibutem krążyła radziecka jednostka, która zrzucała sonarowe ładunki głębinowe szukając prawdopodobnie K-129. Kapitan Halibuta, Charles Moore ukrył wtedy okręt pod warstwą zimnej wody, a wyższa – cieplejsza warstwa odbijała dźwięki sonaru. Tym samym uniknięto wykrycia przez Rosjan, a śmiała misja wywiadowcza pozostała tajemnicą.

20 sierpnia 1968 ryzyko prezydenta Johnsona opłaciło się – krążący na Oceanie Spokojnym USS Halibut natrafił na wrak K-129. Radziecki okręt fotografowano następnie przez trzy tygodnie, wykonując przy tym ponad 32 000 zdjęć które dla Amerykanów okazały się absolutnie bezcenne. Wciąż nie do końca wiadomo, co dokładnie udało się uchwycić, ale po powrocie marynarzy do Pearl Harbor, teczka z fotografiami K-129 trafiła przez ręce oficera wywiadu prosto do rąk prezydenta.

Statek Glomar Explorer, który podjął próbę podniesienia K-129
Zdjęcie U.S. Government

Ta niezwykle udana akcja wywiadowcza to wciąż nie koniec historii K-129. W styczniu 1969 roku prezydentem USA został Richard Nixon, który gdy tylko zobaczył zdjęcia radzieckiego wraku, chciał więcej. Nixon zdawał sobie sprawę, że to co znajdowało się wciąż w radzieckim okręcie (m. in księgi szyfrów, rakiety balistyczne), mogło być dla Stanów Zjednoczonych bezcenne, szczególnie ze względu na zimnowojenny wyścig zbrojeń i wojnę wywiadowczą. Rozpoczęła się operacja o kryptonimie Azorian (czasem mylnie nazywany „projektem Jennifer”).

Pod przykrywką wyprawy po leżące na dnie oceanu szlachetne kruszce, nad wrak K-129 wysłano statek górniczy Glomar Explorer. Posiadał on wewnątrz basen, w którym planowano umieścić radziecki okręt po jego wydobyciu. Cała operacja oczywiście i tym razem była tajemnicą państwową. 11 lipca 1974 Glomar Explorer zakotwiczył nad K-129 i rozpoczęto budowę podwodnego rusztowania łączącego statek z pojazdem ratowniczym Clementine, który znalazł się nad wrakiem. Opuszczanie platformy trwało 2 dni i gdy stalowe kleszcze chwyciły K-129, rozpoczęło się podnoszenie kolosa.

Według relacji Amerykanów, 1500 metrów nad dnem zdarzyła się katastrofa – część chwytaków pękła i 2/3 wraku spadło z powrotem na dno. Reszta okrętu została dostarczona do Stanów Zjednoczonych. Nie do końca wiadomo, co dokładnie udało się wydobyć, ale można podejrzewać że oprócz rakiet balistycznych były to sowieckie książki szyfrów. Wiadomo, że w wydobytej części K-129 odkryto szczątki 6 sowieckich marynarzy, które zostały zgodnie z morską tradycją pochowane w morzu. Pochówek sfilmowano, aby kiedyś pokazać go światu w przypadku końca Zimnej Wojny.

Rok później nieznani sprawcy splądrowali pracownię Howarda Hughesa, miliardera który współpracował z CIA i materiały projektu Azorian przedostały się do mediów. Jak można się domyślać, po ich ujawnieniu Rosjanie byli wściekli.

Oficjalne dokumenty odnośnie obu operacji są wciąż utajnione (w 2010 roku pokazano opinii publicznej część z nich), jednak sfotografowanie i częściowe wydobycie radzieckiego okrętu są uznawane za jeden z dwóch – trzech największych sukcesów amerykańskiego wywiadu podczas Zimnej Wojny.

Nagranie pogrzebu sześciu marynarzy K-129 z części wraku wydobytego przez Amerykanów:

Błyskawica był jednym z trzech polskich niszczycieli (obok Groma i Burzy), które 30 sierpnia 1939 roku zostały wysłane przez sztab do Wielkiej Brytanii. Stamtąd brał udział w działaniach wojennych u boku brytyjskiej Marynarki od pierwszych do ostatnich dni wojny, służąc między innymi pod Narwikiem, pod Dunkierką, na Atlantyku, w operacji Overlord i w bitwie pod Ushant.

Po wojnie w 1947 roku okręt powrócił pod polską banderę, a w 1975 roku zakończył czynną służbę. ORP Błyskawica został odznaczony Krzyżem Złotym Orderu Virtuti Militari i Medalem „Pro Memoria”.

Obecnie ten najstarszy zachowany na świecie niszczyciel służy jako okręt-muzeum w porcie w Gdyni. Gorąco zachęcamy do odwiedzin i zwiedzenia Błyskawicy. Więcej informacji:

[the_grid name=”Błyskawica”]

„Bismarck” i jego bliźniaczy okręt „Tirpitz” były największymi pancernikami zbudowanymi kiedykolwiek w Europie, posiadając długość ponad 250 metrów, maksymalną prędkość 30 węzłów, a liczebność załogi wynosiła 108 oficerów i  ok. 2000 marynarzy. Bismarck był uzbrojony w osiem dział 380 mm, dwanaście dział 150 mm, szesnaście dział 105 mm, szesnaście dział 37 mm i dwanaście 20 mm działek przeciwlotniczych. Był solidnie opancerzony (pancerz boczny miał grubość 320 mm) i dysponował czterema samolotami zwiadowczymi. „Bismarck” był uważany za bardzo poważne zagrożenie dla floty Wielkiej Brytanii.

Bismarck w 1941
Bismarck w 1941
Źródło: Bundesarchiv, Bild 193-04-1-26, Wikimedia Commons

 

Plany III Rzeszy

Okręt został włączony do niemieckiej Kriegsmarine w grudniu 1940 roku, na początku II Wojny Światowej. „Bismarck” miał wziąć udział w Bitwie o Atlantyk i walczyć przeciwko alianckim konwojom zaopatrzeniowym. W tamtym okresie Wielka Brytania była wysoce zależna od wspomnianych konwojów wysyłanych głównie z USA. Niemiecka Kriegsmarine próbowała zachwiać potencjałem ekonomicznym Wielkiej Brytanii poprzez atakowanie morskich dostaw dla Brytyjczyków. W tym celu Niemcy wysyłali na Atlantyk okręty korsarskie, tzw. rajdery. Od stycznia do marca 1941 podczas operacji „Berlin”, pancerniki „Scharnhorst” i „Gneisenau” zatopiły 22 Alianckie statki handlowe. Niemieckie dowództwo uznało to za sukces i byli pewni, że „Bismarck” okaże się jeszcze bardziej skuteczny. Planowano powtórzyć tę operację, a skład grupy uderzeniowej miał zostać powiększony do czterech okrętów – do „Scharnhorsta” i „Gneisenau” miały dołączyć potężne „Bismarck” i „Tirpitz”.

"Bismarck" w grudniu 1940
„Bismarck” w grudniu 1940
Źródło: bismarck-class.dk

Niestety, aż trzy z nich nie osiągnęły na czas zdolności bojowej. „Tirpitz” miał być gotowy przed jesienią 1941, „Gneisenau” został storpedowany przez Brytyjczyków podczas naprawy w Breście (a na dodatek jeszcze zbombardowany), a „Scharnhorst” czekała naprawa boilerów. Dowództwo niemieckiej marynarki musiało zmienić swoje plany i skorzystać z „Bismarcka” wraz z ciężkim krążownikiem „Prinz Eugen”.

Kurs na Atlantyk

Po testach i treningach w Zatoce Gdańskiej między wrześniem 1940, a kwietniem 1941 „Bismarck” był gotowy do walki. Nadszedł czas – pancernik „Bismarck” i ciężki krążownik „Prinz Eugen” miały za zadanie dotrzeć do Oceanu Atlantyckiego i rozpocząć polowanie na konwoje zaopatrzeniowe Aliantów.

18 maja 1941 roku rozpoczęła się Operacja Rheinübung. Admirał Günther Lütjens osobiście przejął dowodzenie nad zespołem okrętów. Wiedział on, że kluczem do powodzenia całej operacji było pozostanie niezauważonym do czasu osiągnięcia Atlantyku, gdzie czekało już na nich jedenaście okrętów zaopatrzeniowych i kilka samolotów rozpoznania meteorologicznego.

19 maja „Bismarck” opuścił Gdynię i kierował się na Cieśninę Duńską. Niedługo potem dołączył do niego „Prinz Eugen” i sześć niszczycieli eskorty. Już dzień później grupa została zauważona przez neutralny szwedzki krążownik HMS „Gotland”. Szwecja momentalnie poinformowała o odkryciu  brytyjską ambasadę. Brytyjska Royal Navy rozpoczęła poszukiwania „Bismarcka” – jego misja nie była już sekretem dla Aliantów.

22 maja po jednodniowym postoju we fiordzie w Bergen i odesłaniu eskorty, „Bismarck” i „Prinz Eugen” w pośpiechu kierowały się w stronę Islandii. Niemiecki wywiad bagateliował zagrożenie ze strony brytyjskiej Royal Nay i twierdził, że dwa okręty nie były poszukiwane przez Brytyjczyków. Jak się później okazało, byli w całkowitym błędzie.

Dwa brytyjskie ciężkie krążowniki – HMS „Suffolk” i HMS „Norfolk” patrolowały Cieśninę Duńską, kiedy „Suffolk” zauważył niemieckie okręty. Szybko dołączył do niego „Norfolk” i rozpoczęły śledzenie „Bismarcka” i „Prinz Eugen”, starając się kryć we mgle. Brytyjczycy nie nawiązali wymiany ognia, ponieważ oczekiwali wsparcia.

Pomoc nadeszła szybko – krążownik liniowy HMS „Hood” i pancernik HMS „Prince of Wales” patrolowały obszar niedaleko Islandii i ruszyły do walki zaraz po otrzymaniu meldunku o znalezieniu niemieckich okrętów. „Hood” był dumą i okrętem flagowym floty Wielkiej Brytanii, najpotężniejszym okrętem swojej klasy i jednym z największych okrętów wojennych na świecie.

Brytyjski krążownik liniowy HMS "Hood"
Brytyjski krążownik liniowy HMS „Hood”
Żródło: Allan C. Green, Adam Cuerden via Wikimedia Commons

Hood idzie na dno

24 maja rozpoczęła się Bitwa w Cieśninie Duńskiej. Niemiecki pancernik „Bismarck” i ciężki krążownik „Prinz Eugen” starły się z brytyjskim krążownikiem liniowym HMS „Hood” i pancernikiem HMS „Prince of Wales”, które zdecydowały się przyjąć bitwę nie czekając na posiłki.

Już 6 minut po wystrzeleniu pierwszej salwy, „Hood” został fatalnie trafiony pociskiem z „Bismarcka”. Ogromna eksplozja rozerwała tył okrętu. Duma Wielkiej Brytanii, okręt flagowy brytyjskiej Marynarki Wojennej zatonął w trzy minuty razem z 1418-osobową załogą. Przyczyną tak szybkiej i nieoczekiwanej eksplozji było prawdopodobnie trafenie w komory amunicji.

HMS „Prince of Wales” był zmuszony wycofać się z miejsca bitwy, lecz przedtem zdołał trafić „Bismarcka” kilka razy. Jedno z tych uderzeń spowodowało wyciek paliwa i ograniczenie maksymalnej prędkości okrętu. Jednak Niemcy utracili swoją największą przewagę – zaskoczenie. Brytyjczycy wiedzieli gdzie dokładnie znajduje się „Bismarck” i jego kurs na Atlantyk stracił w tamtej chwili sens. Jedyną szansą niemieckiego pancernika był odwrót do okupowanej Francji, gdzie okręt mógł być naprawiony.

Lütjens rozkazał nieuszkodzonemu „Prinz Eugen”, aby ten samotnie kontynuował próbę przedarcia się na ocean. W tym samym czasie „Bismarck” tropiony był przez HMS „Norfolk”, HMS „Suffolk” i uszkodzonego HMS „Prince of Wales”, które widziały ślad paliwa pozostawiany przez niemiecki pancernik. Dowództwo brytyjskiej Royal Navy, zszokowane utratą „Hooda”, nakazało zlokalizowanie i zniszczenie „Bismarcka” za wszelką cenę używając do tego każdej dostępnej w pobliżu jednostki. 24 maja o 22:00 brytyjskim bombowcom udało się nawiązać odległość bojową z niemieckim pancernikiem, a nawet uzyskać jedno trafienie torpedą – nie spowodowało to jednak żadnych większych zniszczeń. Wydawać się mogło, że wielki okręt mógł uciec ścigającym go siłom, jednak brytyjska formacja Force H już nadciągała, aby przeciąć drogę uszkodzonemu pancernikowi. W jej skład której wchodziły między innymi lotniskowiec HMS „Ark Royal”, krążownik liniowy HMS „Renown” i lekki krążownik „Sheffield”.

„Będziemy walczyć do ostatniego pocisku”

26 maja samolot-amfibia Catalina zlokalizowała „Bismarcka”, który kierował się na wschód i nie znajdował się jeszcze pod parasolem ochronnym niemieckiej Luftwaffe. Tego samego dnia z pokładu lotniskowca HMS „Ark Royal” wystartowały dwie grupy samolotów, które zaatakowały niemieckiego kolosa. Druga fala brytyjskich samolotów uzyskała trzy trafienia, co spowodowało niezdolność do sterowania okrętem. „Bismarck” obrał niekontrolowany kurs na zachód, czyli dokładnie w kierunku ścigającej go Marynarki jej Królewskiej Mości. Lütjens powiadomił niemieckie dowództwo: „Okręt niezdolny do manewrowania. Będziemy walczyć do ostatniego pocisku. Niech żyje Führer”. Wielki pancernik, jeden z najpotężniejszych okrętów wojennych na świecie i pogromca „Hooda” dryfował czekając na swój koniec.

o 22:37 polski niszczyciel ORP Piorun, jeden z okrętów które dołączyły do pościgu, zauważył „Bismarcka”. Kontakt szybko się urwał, jednak niedługo później niemiecki pancernik został zauważony przez inne niszczyciele z brytyjskiej 4 flotylli. Po krótkiej wymianie ognia nie zanotowano poważnych uszkodzeń po obu stronach, jednak był to początek końca dla niemieckiego kolosa.

"Tirpitz" - bliźniaczy okręt "Bismarcka"
„Tirpitz” – bliźniaczy okręt „Bismarcka”
Grafika z gry „World of Warships”, źródło: http://worldofwarships.eu/

Następnego dnia duma niemieckiej marynarki stoczyła swoją ostatnią walkę. Zaatakowany przez cztery okręty – HMS „Norfolk”, HMS „King George V”, HMS „Rodney” i HMS „Dorsetshire”. Po 96 minutach i przyjęciu ponad 300 trafień, najpotężniejszy okręt swojego czasu w Europie zamilkł. Krążownik HMS „Dorsetshire” odpalił w jego kierunku torpedy, które doszły celu i „Bismarck” zatonął w kilka minut. Zginęło ponad 2100 ludzi.

Po Bitwie

Zatopienie „Bismarcka” było końcem pewnej ery w Kriegsmarine i punktem zwrotnym podczas wojny toczonej na Atlantyku. Brytyjczycy zniszczyli wiele niemieckich okrętów zaopatrzeniowych, co poskutkowało porzuceniem przez Niemców planów korsarskich rajdów okrętów nawodnych. Dla Aliantów zatopienie „Bismarcka” zbliżyło ich do usunięcia zagrożenia w postaci niemieckiej Kriegsmarine i zabezpieczenia morskich konwojów, a co za tym idzie – wygrania II Wojny Światowej. Po bitwie brytyjski admirał John Tovey powiedział: 

„Bismarck stoczył niezwykle odważną walkę wobec niemożliwej wygranej, godną dawnych dni Cesarskiej Niemieckiej Marynarki Wojennej i spoczął dumnie powiewając podniesioną flagą”.

Jest to historia męskości, poświęcenia, wierności i honoru. Obie strony – zarówno brytyjscy, jak i niemieccy marynarze dopełnili swój obowiązek do końca. Szkoda tylko, że ci drudzy walczyli po to aby zniewolić tych pierwszych.

Dodatkowe fakty:
  • „Bismarck” chciał prawdopodobnie poddać się trzy razy podczas bitwy. Znaki te były zignorowane.
  • Istnieje hipoteza, że admirał Lütjens dostał rozkaz zniszczenia okrętu i wykonał go. Wtedy ogromna eksplozja, która zatopiła pancernik, byłaby wyjaśniona wybuchem w jego wnętrzu.
  • „Niezatapialny Sam” to kot, który był w posiadaniu niemieckiego marynarza na „Bismarcku”. Uratowany przez Brytyjczyków z HMS „Cossack”, mieszkał tam do października 1941 kiedy to okręt został zniszczony przez U-Bota. Sam został przeniesiony na znany nam HMS „Ark Royal”, a lotniskowiec skończył w ten sam sposób. Wtedy też Sam został usunięty z Royal Navy i zamieszkał w Belfaście w domu marynarza. Kot ten przeżył wszystkie okręty, na których się znajdował.

Polecam spojrzeć na filmik przedstawiający model „Bismarcka” w grze World of Warships, jest tu bardzo dobrze odwzorowany:

W tym miejscu kończę artykuł, wszelkie komentarze i uwagi będą mile widziane. Po więcej zapraszam także na