Tag

kriegsmarine

Browsing

W trakcie II Wojny Światowej Niemcy próbowali niszczyć flotę handlową i przerywać linie zaopatrzeniowe Wielkiej Brytanii, widząc w tym szansę na wygranie wojny poprzez załamanie potencjału gospodarczego przeciwnika. Na początku 1940 roku dowództwo Kriegsmarine zwróciło wzrok między innymi ku Dogger Bank – obfitującemu w skupiska ryb miejscu na Morzu Północnym, gdzie w tamtym czasie dziennie przebywało tam średnio nawet 60 brytyjskich trawlerów.

19 lutego 1940 niemiecka flota zdecydowała się wysłać w ten rejon sześć niszczycieli by przejąć wrogie statki rybackie i jednocześnie zmusić Royal Navy do wysłania rybakom okrętów ochrony, co rozproszyłoby ich siły. Jednocześnie w tym samym dniu operowała tam Luftwaffe, a jak się później okazało, ani marynarka, ani siły powietrzne nie skoordynowały między sobą swoich działań.

Operacja Wikinger rozpoczęła się 22 lutego, a jej komiczny przebieg najlepiej opisać w punktach: (historia poniżej to nie żart):

  1. Nad Dogger Bank w celach zwiadowczych nadleciał niemiecki bombowiec Heinkel He 111. Kriegsmarine nie była o tym poinformowana, więc załogi sześciu niszczycieli nie wiedziały czy był to swój, czy wróg. Tak samo pilot Heinkela nie był świadom obecności w tamtym rejonie niemieckiej marynarki.
  2. Bombowiec zniżył się i rozpoczął obserwację napotkanej flotylli. W tym samym czasie trzech niemieckich kapitanów rozpoznało w nim maszynę Luftwaffe, jednak kolejnych trzech uznało że to wróg i ich niszczyciele rozpoczęły ostrzał Heinkela. Zaatakowany pilot postanowił odwdzięczyć się bombardując „nieprzyjacielskie” okręty i podczas drugiego przelotu trafił niszczyciel „Leberecht Maass”. Wybuch na śródokręciu przepołowił okręt, który momentalnie zaczął tonąć.
  3. Na pomoc ruszył mu następny okręt flotylli, „Max Schultz”, jednak wpłynął na minę i także zaczął tonąć.
  4. Pozostali kapitanowie byli pewni, że „Max Schultz” został zaatakowany przez wrogi okręt podwodny, więc zaczęli zrzucać wokoło bomby głębinowe co spowodowało jedynie większy chaos.
  5. W efekcie tego szaleństwa niszczyciel „Theodor Riedel” zniszczył sobie ster i zaczął pływać w kółko.
  6. Aby pomóc marynarzom zniszczonych okrętów, kapitan niszczyciela „Erich Koellner” rozkazał wysłać motorówkę by ta rozpoczęła ratowanie ludzi z lodowatej wody. Jednak sam okręt zbyt szybko zwiększył prędkość i staranował motorówkę, zabijając całą jej załogę.
Po lewej: „Leberecht Maass”, z prawej: „Max Schultz”
Źródło: Wikimedia Commons

Bez żadnego kontaktu z Royal Navy (a nawet bez kontaktu z brytyjskimi rybakami) stracono dwa niszczyciele, jeden został poważnie uszkodzony i zginęło 590 niemieckich marynarzy. Operacja „Wikinger” choć miała być spacerkiem, była jedną z największych kompromitacji niemieckich sił zbrojnych podczas II Wojny Światowej.

Późniejsze śledztwo ujawniło brak koordynacji działań między Kriegsmarine i Luftwaffe. Oficjalnie winnym ogłoszono pilota Heinkela, a mimo opracowania procedur na przyszłość, dowodzenie wspólnymi działaniami niemieckiej marynarki i sił powietrznych było dalekie od doskonałości już do końca wojny.

 

Zwodowany w 1943 roku, niemiecki U-Boot U-977 był jednym z ponad siedmiuset okrętów klasy VIIC, czyli najliczniej wyprodukowanego okrętu podwodnego w historii. Ten konkretny egzemplarz nigdy nie miał okazji wystrzelić ostrej amunicji w kierunku przeciwnika i nie brał udziału w walce, ponieważ podczas testów po zwodowaniu został trzykrotnie staranowany. Jego konstrukcja uległa osłabieniu i nie mógł wejść do służby operacyjnej – zamiast tego pełnił funkcję jednostki szkoleniowej na Bałtyku. Dla wielu niemieckich rekrutów trening na U-977 był wstępem do późniejszej służby na innych U-Bootach, jednak ich małe doświadczenie odciskało na okręcie piętno, ponieważ przez nieumiejętną obsługę był on cały czas w z kiepskim stanie technicznym.

14 grudnia 1944 roku dowódcą U-977 został porucznik Heinz Schäffer. Miał on za sobą czteroletnie doświadczenie w służbie na morzu – najpierw na U-561, a następnie na U-445, gdzie uczestniczył w kilku bitwach konwojowych. Odznaczony Krzyżem Żelaznym, po rocznym szkoleniu powierzono mu dowodzenie nowym okrętem podwodnym U-977. Dla cierpiącej na mocne problemy kadrowe Kriegsmarine, doświadczony oficer taki jak Schäffer był na wagę złota, więc oddanie w jego ręce okrętu szkoleniowego nie mogło być uznane za awans. Zamiast walczyć na Atlantyku, od tamtej pory musiał uczyć morskiej wojaczki żółtodziobów, którzy nigdy wcześniej nie pływali wewnątrz okrętu podwodnego.

U-977 pod amerykańską banderą, listopad 1945
Źródło: MMC Celestine M. Urbaniak, US Navy

Tutaj zaczyna się właściwa historia U-977. III Rzesza traciła tereny na wschodzie i okręt Schäffera musiał wycofać się w stronę Niemiec. Po dopłynięciu do Hamburga wyposażono go w tzw. „chrapy”, czyli urządzenie pozwalające odprowadzać spaliny z silnika diesla i zasysać powietrze podczas zanurzenia. W Niemczech Schäffer został wezwany do dowódcy Kriegsmarine, admirała Karla Dönitza. Ten polecił dowódcy U-977 szykować się do pierwszego i najprawdopodobniej ostatniego zadania bojowego. Schäffer doskonale wiedział, że jego okręt przypominał pływającą trumnę i chciał wymusić na admirale przeprowadzenie chociaż krótkiego remontu, jednak usłyszał w odpowiedzi:

„Panie Schäffer, widzę po odznaczeniach że jest pan weteranem, a kto inny ma teraz walczyć, jak nie weterani?”

Choć wojna miała się już ku końcowi, załoga U-977 szykowała się do jedynej w swojej karierze misji bojowej. 13 kwietnia okręt (i prawdopodobnie dwa inne U-Booty) opuścił Kilonię i po dwóch tygodniach dopłynął do norweskiego Kristiansund, co – mając na uwadze ogromną przewagę Aliantów na morzu i w powietrzu – było praktycznie cudem. 2 maja Schaeffer otrzymał rozkaz przedostania się do brytyjskiego portu Southampton, by po osiągnięciu celu zatopić jak największą liczbę nieprzyjacielskich jednostek. Było jasne, że oznaczało to misję samobójczą z której U-977 i jego załoga miała już nie wrócić. Mimo bardzo słabych morale i kiepskiego stanu technicznego okrętu, jednostka opuściła Norwegię i obrała kurs na Wyspy Brytyjskie.

Pech marynarzy U-977 trwał w najlepsze, bo jak wiemy z lekcji historii, 8 maja zakończyła się II Wojna Światowa. Dowództwo Kriegsmarine wysłało do wszystkich jednostek komunikat o obowiązku złożenia broni, jednak nie został on odebrany na okręcie Schäffera. Dopiero kilka godzin później do kapitana przybiegł radiotelegrafista, który przedstawił mu niekodowaną wiadomość o treści:

„Niemieckie okręty muszą się wynurzyć, podać swoją pozycję, zniszczyć broń i wywiesić białą flagę. Komitet aliancki.”

Było jasne, że III Rzesza poddała się i dalsza walka nie miała sensu.

Na nieszczęście dla marynarzy U-977, kapitan postanowił nie traktować tego polecenia dosłownie. Wieloletnia nazistowska indoktrynacja sprawiła, że niemiecki oficer nie ufał Aliantom i był pewien podstępu z ich strony, dlatego zaproponował złożenie broni, ale dopiero po przepłynięciu Atlantyku i dotarciu do Argentyny, kraju przyjaznego III Rzeszy. Niemiecka załoga prawdopodobnie nie zostałaby tam nawet internowana, a mieszkająca tam mniejszość niemiecka przyjęłaby swoich rodaków z otwartymi ramionami. Rozpoczęto głosowanie, które miało rozstrzygnąć dalsze losy niemieckich marynarzy. 32 z nich zgadzało się z kapitanem, a 16, głównie żonatych, było przeciw. Tych drugich wysadzono w Norwegii, a reszta wyruszyła w śmiały rejs w kierunku Argentyny.

Jako że zapasy paliwa na U-977 nie były duże, okręt musiał płynąć tak ekonomicznie, jak się tylko dało, czyli de facto wykorzystywać głównie silnik elektryczny i poruszać się z prędkością do 3 węzłów. Samo osiągnięcie Zachodniej Afryki zajęło Niemcom ponad dwa miesiące… Aby uniknąć kontaktu z obcymi statkami handlowymi bądź okrętami wojennymi wynurzano się rzadko, tylko wtedy, gdy trzeba było szybko przewietrzyć okręt i naładować akumulatory. Sytuacja nie była łatwa, a na dodatek na okręcie brak było odpowiedniej ilości ludzi, nie mówiąc już o zbyt małym doświadczeniu załogi.

Warunki panujące wewnątrz U-977 były straszliwe. Brakowało wszystkiego – od jedzenia, po paliwo, części zamienne, a nawet powietrze. Bez światła dziennego członkowie załogi zmienili się w wychudzone, brudne i blade zombie. Marynarze podupadali także na psychice. Na okręcie wybuchały bójki, zaobserwowano przypadek klaustrofobii. W tym dramatycznym momencie kapitan Schäffer postanowił zaprzestać przestrzegania wyniszczających środków ostrożności i zezwolił na wynurzenie okrętu, co momentalnie poprawiło nastroje jego ludzi. Od tamtej pory U-977 płynął pod wodą tylko w dzień, w nocy poruszając się szybciej, w pełnym wynurzeniu. Morale Niemców zostały jeszcze bardziej podniesione dzięki informacji odebranej 11 lipca, mówiącej o tym, że U-Boot U-530 dowodzony przez kapitana Otto Wermutha wpłynął na argentyńskie wody. Marynarze U-977 nie posiadali się ze szczęścia, ponieważ byli pewni spotkania ze swoimi rodakami.

17 sierpnia, po 107 dniach rejsu (w tym 66 dni bez wynurzania się!), niemiecki okręt podwodny U-977 zdołał dotrzeć do Argentyny. Zgodnie z przypuszczeniami kapitana, załoga została potraktowana godnie, choć internowano ich w kajutach starego krążownika General Belgrano, który cumował w porcie Mar del Plata. Mimo to, Niemcom nie szczędzono jedzenia i nie traktowano jak wrogów.

U-977 w argentyńskim porcie Mar del Plata
Źródło: Daniel Mesa via Wikimedia Commons

Tutaj historia U-977 mogłaby się zakończyć, jednak pechowym okrętem podwodnym zainteresowali się Alianci. Pojawienie się w Argentynie niemieckiego okrętu podwodnego nie pozostało bez echa i wkrótce Schäffera i jego ludzi oskarżono o zatopienie brazylijskiego krążownika Bahia, który 4 lipca poszedł na dno w niewyjaśnionych okolicznościach. Sprawa była bardzo poważna, a przeciwko Niemcom przemawiał fakt, że do Argentyny dopłynęli z 10 torpedami wewnątrz okrętu, podczas gdy U-Booty tej klasy przenosiły ich 14. Utrata czterech z nich odpowiadała jednej salwie z przedniej burty. Marynarze U-977 bronili się twierdząc, że nie mają pojęcia o zatopieniu brazylijskiego krążownika i że w końcówce wojny ich kraj cierpiał na braki amunicji, więc ich jednostka po prostu nie została zaopatrzona w komplet torped. Ostatecznie niemieckiego dowódcę przed karą śmierci uratował brazylijski minister żeglugi, który porównał zapisy meteorologiczne obu okrętów i stwierdził w nich różnice, tym samym dowodząc niewinności Niemców. Później okazało się, że krążownik zatonął na skutek wypadku z użyciem własnej amunicji.

Gdy załodze U-977 nie groziły już oskarżenia związane z zatapianiem innych okrętów, ktoś połączył fakty dotyczące wypłynięcia jednostki z Niemiec i zauważył fakt, że U-Boot wypłynął dzień po komunikacie o śmierci Adolfa Hitlera. Schäfferowi i jego ludziom momentalnie zarzucono przeprowadzenie ewakuacji fuhrera i jego żony. Załogę przejęli Amerykanie którzy już w Stanach skonfrontowali ze sobą Schäffera i Otto Wermutha, jednak z przesłuchania nie wyniknęło nic, co potwierdzałoby tezę mówiącą o przeżyciu i bezpiecznym wywiezieniu Hitlera (lub jego prochów) przez Atlantyk. Po następnej serii przesłuchań w Wielkiej Brytanii, niemieckich marynarzy w 1946 roku wypuszczono i zezwolono na powrót do Niemiec.

U-977, jeden z okrętów Kriegsmarine o najciekawszej historii, zatopiono w listopadzie 1946 roku jako okręt-cel dla amerykańskiego okrętu podwodnego USS Atule, przedtem wziął udział z paradzie zwycięstwa US Navy na wschodnim wybrzeżu USA. Heinz Schäffer ostatecznie wyemigrował do Argentyny, gdzie ożenił się i rozpoczął nowe życie. Do końca swoich dni, czyli do 1979 roku, dementował teorie spiskowe, które łączono z rejsem U-977 przez Atlantyk, w tym tę o ewakuacji Adolfa Hitlera.

„Bismarck” i jego bliźniaczy okręt „Tirpitz” były największymi pancernikami zbudowanymi kiedykolwiek w Europie, posiadając długość ponad 250 metrów, maksymalną prędkość 30 węzłów, a liczebność załogi wynosiła 108 oficerów i  ok. 2000 marynarzy. Bismarck był uzbrojony w osiem dział 380 mm, dwanaście dział 150 mm, szesnaście dział 105 mm, szesnaście dział 37 mm i dwanaście 20 mm działek przeciwlotniczych. Był solidnie opancerzony (pancerz boczny miał grubość 320 mm) i dysponował czterema samolotami zwiadowczymi. „Bismarck” był uważany za bardzo poważne zagrożenie dla floty Wielkiej Brytanii.

Bismarck w 1941
Bismarck w 1941
Źródło: Bundesarchiv, Bild 193-04-1-26, Wikimedia Commons

 

Plany III Rzeszy

Okręt został włączony do niemieckiej Kriegsmarine w grudniu 1940 roku, na początku II Wojny Światowej. „Bismarck” miał wziąć udział w Bitwie o Atlantyk i walczyć przeciwko alianckim konwojom zaopatrzeniowym. W tamtym okresie Wielka Brytania była wysoce zależna od wspomnianych konwojów wysyłanych głównie z USA. Niemiecka Kriegsmarine próbowała zachwiać potencjałem ekonomicznym Wielkiej Brytanii poprzez atakowanie morskich dostaw dla Brytyjczyków. W tym celu Niemcy wysyłali na Atlantyk okręty korsarskie, tzw. rajdery. Od stycznia do marca 1941 podczas operacji „Berlin”, pancerniki „Scharnhorst” i „Gneisenau” zatopiły 22 Alianckie statki handlowe. Niemieckie dowództwo uznało to za sukces i byli pewni, że „Bismarck” okaże się jeszcze bardziej skuteczny. Planowano powtórzyć tę operację, a skład grupy uderzeniowej miał zostać powiększony do czterech okrętów – do „Scharnhorsta” i „Gneisenau” miały dołączyć potężne „Bismarck” i „Tirpitz”.

"Bismarck" w grudniu 1940
„Bismarck” w grudniu 1940
Źródło: bismarck-class.dk

Niestety, aż trzy z nich nie osiągnęły na czas zdolności bojowej. „Tirpitz” miał być gotowy przed jesienią 1941, „Gneisenau” został storpedowany przez Brytyjczyków podczas naprawy w Breście (a na dodatek jeszcze zbombardowany), a „Scharnhorst” czekała naprawa boilerów. Dowództwo niemieckiej marynarki musiało zmienić swoje plany i skorzystać z „Bismarcka” wraz z ciężkim krążownikiem „Prinz Eugen”.

Kurs na Atlantyk

Po testach i treningach w Zatoce Gdańskiej między wrześniem 1940, a kwietniem 1941 „Bismarck” był gotowy do walki. Nadszedł czas – pancernik „Bismarck” i ciężki krążownik „Prinz Eugen” miały za zadanie dotrzeć do Oceanu Atlantyckiego i rozpocząć polowanie na konwoje zaopatrzeniowe Aliantów.

18 maja 1941 roku rozpoczęła się Operacja Rheinübung. Admirał Günther Lütjens osobiście przejął dowodzenie nad zespołem okrętów. Wiedział on, że kluczem do powodzenia całej operacji było pozostanie niezauważonym do czasu osiągnięcia Atlantyku, gdzie czekało już na nich jedenaście okrętów zaopatrzeniowych i kilka samolotów rozpoznania meteorologicznego.

19 maja „Bismarck” opuścił Gdynię i kierował się na Cieśninę Duńską. Niedługo potem dołączył do niego „Prinz Eugen” i sześć niszczycieli eskorty. Już dzień później grupa została zauważona przez neutralny szwedzki krążownik HMS „Gotland”. Szwecja momentalnie poinformowała o odkryciu  brytyjską ambasadę. Brytyjska Royal Navy rozpoczęła poszukiwania „Bismarcka” – jego misja nie była już sekretem dla Aliantów.

22 maja po jednodniowym postoju we fiordzie w Bergen i odesłaniu eskorty, „Bismarck” i „Prinz Eugen” w pośpiechu kierowały się w stronę Islandii. Niemiecki wywiad bagateliował zagrożenie ze strony brytyjskiej Royal Nay i twierdził, że dwa okręty nie były poszukiwane przez Brytyjczyków. Jak się później okazało, byli w całkowitym błędzie.

Dwa brytyjskie ciężkie krążowniki – HMS „Suffolk” i HMS „Norfolk” patrolowały Cieśninę Duńską, kiedy „Suffolk” zauważył niemieckie okręty. Szybko dołączył do niego „Norfolk” i rozpoczęły śledzenie „Bismarcka” i „Prinz Eugen”, starając się kryć we mgle. Brytyjczycy nie nawiązali wymiany ognia, ponieważ oczekiwali wsparcia.

Pomoc nadeszła szybko – krążownik liniowy HMS „Hood” i pancernik HMS „Prince of Wales” patrolowały obszar niedaleko Islandii i ruszyły do walki zaraz po otrzymaniu meldunku o znalezieniu niemieckich okrętów. „Hood” był dumą i okrętem flagowym floty Wielkiej Brytanii, najpotężniejszym okrętem swojej klasy i jednym z największych okrętów wojennych na świecie.

Brytyjski krążownik liniowy HMS "Hood"
Brytyjski krążownik liniowy HMS „Hood”
Żródło: Allan C. Green, Adam Cuerden via Wikimedia Commons

Hood idzie na dno

24 maja rozpoczęła się Bitwa w Cieśninie Duńskiej. Niemiecki pancernik „Bismarck” i ciężki krążownik „Prinz Eugen” starły się z brytyjskim krążownikiem liniowym HMS „Hood” i pancernikiem HMS „Prince of Wales”, które zdecydowały się przyjąć bitwę nie czekając na posiłki.

Już 6 minut po wystrzeleniu pierwszej salwy, „Hood” został fatalnie trafiony pociskiem z „Bismarcka”. Ogromna eksplozja rozerwała tył okrętu. Duma Wielkiej Brytanii, okręt flagowy brytyjskiej Marynarki Wojennej zatonął w trzy minuty razem z 1418-osobową załogą. Przyczyną tak szybkiej i nieoczekiwanej eksplozji było prawdopodobnie trafenie w komory amunicji.

HMS „Prince of Wales” był zmuszony wycofać się z miejsca bitwy, lecz przedtem zdołał trafić „Bismarcka” kilka razy. Jedno z tych uderzeń spowodowało wyciek paliwa i ograniczenie maksymalnej prędkości okrętu. Jednak Niemcy utracili swoją największą przewagę – zaskoczenie. Brytyjczycy wiedzieli gdzie dokładnie znajduje się „Bismarck” i jego kurs na Atlantyk stracił w tamtej chwili sens. Jedyną szansą niemieckiego pancernika był odwrót do okupowanej Francji, gdzie okręt mógł być naprawiony.

Lütjens rozkazał nieuszkodzonemu „Prinz Eugen”, aby ten samotnie kontynuował próbę przedarcia się na ocean. W tym samym czasie „Bismarck” tropiony był przez HMS „Norfolk”, HMS „Suffolk” i uszkodzonego HMS „Prince of Wales”, które widziały ślad paliwa pozostawiany przez niemiecki pancernik. Dowództwo brytyjskiej Royal Navy, zszokowane utratą „Hooda”, nakazało zlokalizowanie i zniszczenie „Bismarcka” za wszelką cenę używając do tego każdej dostępnej w pobliżu jednostki. 24 maja o 22:00 brytyjskim bombowcom udało się nawiązać odległość bojową z niemieckim pancernikiem, a nawet uzyskać jedno trafienie torpedą – nie spowodowało to jednak żadnych większych zniszczeń. Wydawać się mogło, że wielki okręt mógł uciec ścigającym go siłom, jednak brytyjska formacja Force H już nadciągała, aby przeciąć drogę uszkodzonemu pancernikowi. W jej skład której wchodziły między innymi lotniskowiec HMS „Ark Royal”, krążownik liniowy HMS „Renown” i lekki krążownik „Sheffield”.

„Będziemy walczyć do ostatniego pocisku”

26 maja samolot-amfibia Catalina zlokalizowała „Bismarcka”, który kierował się na wschód i nie znajdował się jeszcze pod parasolem ochronnym niemieckiej Luftwaffe. Tego samego dnia z pokładu lotniskowca HMS „Ark Royal” wystartowały dwie grupy samolotów, które zaatakowały niemieckiego kolosa. Druga fala brytyjskich samolotów uzyskała trzy trafienia, co spowodowało niezdolność do sterowania okrętem. „Bismarck” obrał niekontrolowany kurs na zachód, czyli dokładnie w kierunku ścigającej go Marynarki jej Królewskiej Mości. Lütjens powiadomił niemieckie dowództwo: „Okręt niezdolny do manewrowania. Będziemy walczyć do ostatniego pocisku. Niech żyje Führer”. Wielki pancernik, jeden z najpotężniejszych okrętów wojennych na świecie i pogromca „Hooda” dryfował czekając na swój koniec.

o 22:37 polski niszczyciel ORP Piorun, jeden z okrętów które dołączyły do pościgu, zauważył „Bismarcka”. Kontakt szybko się urwał, jednak niedługo później niemiecki pancernik został zauważony przez inne niszczyciele z brytyjskiej 4 flotylli. Po krótkiej wymianie ognia nie zanotowano poważnych uszkodzeń po obu stronach, jednak był to początek końca dla niemieckiego kolosa.

"Tirpitz" - bliźniaczy okręt "Bismarcka"
„Tirpitz” – bliźniaczy okręt „Bismarcka”
Grafika z gry „World of Warships”, źródło: http://worldofwarships.eu/

Następnego dnia duma niemieckiej marynarki stoczyła swoją ostatnią walkę. Zaatakowany przez cztery okręty – HMS „Norfolk”, HMS „King George V”, HMS „Rodney” i HMS „Dorsetshire”. Po 96 minutach i przyjęciu ponad 300 trafień, najpotężniejszy okręt swojego czasu w Europie zamilkł. Krążownik HMS „Dorsetshire” odpalił w jego kierunku torpedy, które doszły celu i „Bismarck” zatonął w kilka minut. Zginęło ponad 2100 ludzi.

Po Bitwie

Zatopienie „Bismarcka” było końcem pewnej ery w Kriegsmarine i punktem zwrotnym podczas wojny toczonej na Atlantyku. Brytyjczycy zniszczyli wiele niemieckich okrętów zaopatrzeniowych, co poskutkowało porzuceniem przez Niemców planów korsarskich rajdów okrętów nawodnych. Dla Aliantów zatopienie „Bismarcka” zbliżyło ich do usunięcia zagrożenia w postaci niemieckiej Kriegsmarine i zabezpieczenia morskich konwojów, a co za tym idzie – wygrania II Wojny Światowej. Po bitwie brytyjski admirał John Tovey powiedział: 

„Bismarck stoczył niezwykle odważną walkę wobec niemożliwej wygranej, godną dawnych dni Cesarskiej Niemieckiej Marynarki Wojennej i spoczął dumnie powiewając podniesioną flagą”.

Jest to historia męskości, poświęcenia, wierności i honoru. Obie strony – zarówno brytyjscy, jak i niemieccy marynarze dopełnili swój obowiązek do końca. Szkoda tylko, że ci drudzy walczyli po to aby zniewolić tych pierwszych.

Dodatkowe fakty:
  • „Bismarck” chciał prawdopodobnie poddać się trzy razy podczas bitwy. Znaki te były zignorowane.
  • Istnieje hipoteza, że admirał Lütjens dostał rozkaz zniszczenia okrętu i wykonał go. Wtedy ogromna eksplozja, która zatopiła pancernik, byłaby wyjaśniona wybuchem w jego wnętrzu.
  • „Niezatapialny Sam” to kot, który był w posiadaniu niemieckiego marynarza na „Bismarcku”. Uratowany przez Brytyjczyków z HMS „Cossack”, mieszkał tam do października 1941 kiedy to okręt został zniszczony przez U-Bota. Sam został przeniesiony na znany nam HMS „Ark Royal”, a lotniskowiec skończył w ten sam sposób. Wtedy też Sam został usunięty z Royal Navy i zamieszkał w Belfaście w domu marynarza. Kot ten przeżył wszystkie okręty, na których się znajdował.

Polecam spojrzeć na filmik przedstawiający model „Bismarcka” w grze World of Warships, jest tu bardzo dobrze odwzorowany:

W tym miejscu kończę artykuł, wszelkie komentarze i uwagi będą mile widziane. Po więcej zapraszam także na

1. Sardynki dla załóg U-Bootów

Gdy w 1940 roku hitlerowcy zajęli Norwegię, w kraju w ciągu kilku miesięcy powstał duży i sprawny ruch oporu, który szybko rozpoczął działania dywersyjne przeciwko okupantowi.

Wielu Norwegów zajmowało się rybołówstwem i prawdziwym ciosem była dla nich decyzja Niemców, aby ci oddawali im wszystkie złowione przez nich sardynki. Ruch oporu, który miał swoich ludzi nawet w niemieckiej kwaterze głównej, szybko dowiedział się, że norweskie sardynki są wysyłane do francuskiego portu Saint-Nazaire leżącego nad oceanem. Port ten był bazą dla niemieckich U-Bootów, które w tamtym okresie siały zniszczenie wśród floty Aliantów na północnym Atlantyku. Przywożone w tamten rejon jedzenie prawdopodobnie miało stać się prowiantem dla marynarzy.

Norweski wywiad szybko skontaktował się z Brytyjczykami i poprosił ich o jak największą dostawę oleju rycynowego, czyli silnego środka przeczyszczającego. Po otrzymaniu transportu, duża część pakowanych do Francji sardynek została zalana tymże olejem (na szczęście, zapach ryb maskował smak oleju). Ładunek „ulepszonych” sardynek został wysłany prosto do rąk niemieckich marynarzy we Francji.

Ani norweski ruch oporu, ani Alianci nigdy nie dowiedzieli się jaki dokładnie był efekt tej akcji dywersyjnej. Można jednak przypuszczać, że operacja udała się i niemieckie załogi U-Bootów przez pewien czas miały lekko obniżoną zdolność bojową.

Niemiecki U-Boot w St. Nazaire, 1941
Bundesarchiv via Wikimedia Commons

2. Karciany dług niemieckiego dyplomaty

Rudolf von Scheliha był niemieckim arystokratą w starszym wieku, który przed II Wojną Światową pracował w niemieckiej ambasadzie w Warszawie. Znany był z tego, że choć dość majętny, to cały czas tkwił w długach, powstających głównie przez jego kosztowne romanse i zamiłowanie do hazardu.

Rudolf von Scheliha
Министерство обороны Российской Федерации via Wikimedia Commons

W 1938 roku został zwerbowany przez sowiecki wywiad, który w zamian za przekazywanie tajnych informacji, obiecał dyplomacie pomoc w wyjściu z długów. Po przegraniu 50 000 złotych podczas jednej z całonocnych gier, von Scheliha wyjechał do Berlina i wrócił do Warszawy po znalezieniu dowodów na planowane przez Hitlera przejęcie Czechosłowacji, Austrii i zaatakowanie Polski.

Już w Polsce dyplomata skontaktował się z sowieckimi łącznikami i zażądał od nich 10 000$ za przekazanie im powyższych informacji. Kwota ta miała stanowić spłatę powyższego długu, jednak Sowieci zaoferowali mu jedynie 1000$ i ostatecznie transakcja nie doszła do skutku. Po tygodniu z Niemcem ponownie skontaktował się sowiecki wywiad i nakazał mu spotkanie w Tatrach. Von Scheliha spotkał się z łącznikiem w opuszczonym górskim szałasie, gdzie usłyszał ostateczną ofertę od Moskwy – 6500$, a także radę, aby pieniądze sprzedał na czarnym rynku, co pozwoliłoby mu otrzymać za nie więcej polskiej waluty.

Agent przekazał także, że zostało mu polecone, że w razie odrzucenia oferty miał zabić Niemca na miejscu. Von Scheliha przyjął sowieckie warunki, dostał pieniądze i przekazał łącznikowi dokumenty. Od tamtej pory Związek Radziecki wiedział o planach podboju centralnej Europy przez Hitlera. Co ciekawe, sam von Scheliha został zabity w 1942 roku przez gestapo, ponieważ pomagał unikać prześladowań swoim polskim i żydowskim znajomym.

 

3. Czeskie plany Linii Maginota

Linia Maginota była długim na 320 kilometrów, biegnącym od Szwajcarii po Belgię systemem fortyfikacji który miał chronić Francję w przypadku niemieckiej agresji. Składały się na nią bunkry, betonowe forty, zasieki z drutu kolczastego, a także systemy komunikacyjne, szpitale, garaże, a nawet mieszkania dla żołnierzy. O Linii Maginota bardzo przychylnie wypowiadał się nawet Winston Churchill, który po inspekcji fortyfikacji napisał notatkę do brytyjskiego Ministerstwa Wojny, w którym pisał że „frontu francuskiego nie można wziąć z zaskoczenia (..) nie można go złamać w żaden sposób, chyba że kosztem niesłychanej liczby ofiar w ludziach”.

Pisząc to, Churchill nie zdawał sobie sprawy, że niemiecki wywiad dysponował już szczegółowymi planami Linii Maginota i po wybuchu wojny, jej zdobycie było tylko kwestią czasu.

Po dwóch latach starań, Abwehra zdołała zwerbować francuskiego kapitana Georges’a Froge’a, który kierował rozdziałem zaopatrzenia oddziałów na Linii Maginota. Froge był znany ze swojej sympatii do Hitlera, a także z faktu, że bez przerwy był zadłużony po uszy. Niemieccy agenci zachęcili go do współpracy za pomocą dużych sum pieniędzy, a francuski kapitan odwdzięczył im się poprzez dostarczanie map i innych dokumentów dotyczących samej Linii Maginota a także jednostek wojskowych które tam stacjonowały.

Informacje przekazane Niemcom przez Froge’a były dla nich niezwykle cenne, jednak były niczym w porównaniu z tym, co Abwehra znalazła w archiwum czeskiego Sztabu Generalnego po wkroczeniu oddziałów III Rzeszy do Czechosłowacji. Okazało się, że przed wojną Czesi chcieli zbudować podobny system umocnień do Linii Maginota. Francuzi pozwolili im wszystko obejrzeć i zrobić notatki. Gdy otwarto jeden z praskich sejfów, oczom agentów ukazał się dokładny plan wszystkich obiektów na francuskiej linii fortyfikacji. Linia Maginota została pokonana jeszcze przed pierwszym wystrzałem…

Jeden z bunkrów Linii Maginota
Wikimedia Commons

4. 16-letnia zabójczyni w obronie polskich Żydów

Gdy III Rzesza pokonała Polskę w 1939 roku, na teren Rzeczpospolitej zostali wysłani członkowie Einsatzgruppen – specjalnych szwadronów śmierci, których zadaniem było tropienie i zabijanie polskich Żydów, księży i wszystkich wykształconych Polaków. Einsatzgruppen prowadziło masowe egzekucje, czasem jednak wykorzystując swoje specjalnie wyszkolone psy, które rozdzierały ludzi na progach ich własnych domów. Niemcy dokonali w Polsce jedną z największych rzezi w historii.

W tym trudnym czasie, na terenach okupowanej Polski zrodziły się organizacje podziemne, których zadaniem była walka z niemieckimi siłami zbrojnymi. Jedną z ponad pół miliona osób, które stawiły opór okupantowi, była polska 22-letnia Żydówka imieniem Niuta Teitelbaum. Opisywana jako piękna i bystra, dziewczyna mawiała „Jestem Żydówką, moje miejsce jest u boku walczących z hitlerowcami o honor mojego narodu i o wolną Polskę!”.

Jedną z najsłynniejszych akcji Niuty było przedostanie się do się do warszawskiej siedziby gestapo i zabicie oficera SS. Dziewczyna przeszła przez drzwi mówiąc wartownikom, że musi porozmawiać z jednym z tamtejszych oficerów „w bardzo nietypowej sprawie” mając na myśli zajście z nim w ciążę. Niezwykle rozbawieni tym faktem żołnierze nie tylko wystawili jej przepustkę, ale nawet wyjawili numer pokoju gdzie miał przebywać owy SS-man. Niuta spokojnie przeszła przez cały budynek, znalazła oficera, strzeliła mu w głowę gdy siedział przy biurku i odeszła. Gdy wychodziła, wartownicy pożegnali ją z uśmiechem.

Innym razem Niuta wykonała wyrok śmierci na kolejnym oficerze SS w jego własnym domu. Gdy znalazła go śpiącego na łóżku, to zamiast momentalnie go zastrzelić, najpierw lekko go obudziła a dopiero potem zabiła strzałem w głowę. Chciała, by ostatnią rzeczą jaki niemiecki zbrodniarz zobaczy w tym życiu, była twarz dziewczyny która mu je odebrała.

Niuta Teitelbaum została schwytana przez gestapo w lipcu 1943 roku, po około 3-letniej działalności na rzecz państwa podziemnego. Po wielotygodniowych, bestialskich przesłuchaniach została stracona. Była prawdopodobnie jedyną kobietą ruchu oporu podczas II Wojny Światowej, która umyślnie weszła do budynku zajmowanego przez hitlerowców.

Mordercy z Einsatzgruppen polujący na polskich Żydów, wrzesień 1939
Das Bundesarchiv via Wikimedia Commons

5. Alianci wiedzieli o ofensywie Ardenach

W 1934 roku do Berlina został wysłany japoński porucznik Hiroshi Oshima, który miał objąć stanowisko zastępcy attaché wojskowego. Już w 1938 osiągnął on kolejny stopień generalski i został mianowany ambasadorem.

Charyzmatyczny Oshima utrzymywał bliskie kontakty z wieloma wysoko postawionymi nazistami, w tym z Adolfem Hitlerem. Niemiecki przywódca ufał japońskiemu ambasadorowi i często przekazywał mu utajnione informacje najwyższej wagi. Oshima, jako wierny sługa cesarza, każdego wieczora wysyłał dalekopisem do Tokio wszystko, co do słowa, co tylko zdołał usłyszeć. We wrześniu 1944 ambasador rozmawiał z Hitlerem, który miał wtedy dobry nastrój mimo faktu, że Alianci opanowali już wtedy plaże Normandii i zaczynali marsz na wschód. Fuhrer tłumaczył Oshimie, że niemieckie siły wycofają się za Linię Zygfryda, co ustabilizuje sytuację na froncie.

Najważniejsza informacja została wypowiedziana chwilę później. Hitler powiedział wprost, że szykuje 5-milionową armię złożoną z jednostek z całej Europy, aby przypuścić ofensywę na froncie zachodnim o niespotykanej skali. Oshima, który podobnie jak i alianccy i niemieccy dowódcy sądził że III Rzesza może się już tylko rozpaczliwie bronić, był bardzo zdziwiony słowami fuhrera. Nie wiedział on, że plan operacji „Wacht am Rein” (straż na Renie), czyli ofensywy w Ardenach, był już w zaawansowanej fazie. Hitler potwierdził Oshimie, że atak miał nastąpić w listopadzie (ostatecznie ofensywa ruszyła w grudniu).

Ani Japończyk, ani tym bardziej jego niemiecki rozmówca nie wiedzieli, że japoński kod dyplomatyczny został złamany przez amerykańskich kryptologów. Wysłana przez Oshimę wiadomość została przechwycona przez ściśle tajną amerykańską bazę monitoringową w Etiopii. Jej tajny raport został następnie przekazany kilkunastu cywilnym i wojskowym urzędnikom, w tym naczelnemu wodzowi sił Aliantów – generałowi Dwightowi D. Eisenhowerowi.

Raport amerykańskiego wywiadu ostrzegający przed niemiecką ofensywą w Ardenach został całkowicie zignorowany. Gdy o świcie 16 grudnia siły III Rzeszy ruszyły do ofensywy, Alianci byli na to kompletnie nieprzygotowani i ponieśli duże straty. To, jak ostatecznie przerwano „straż na Renie”, to już inna historia.

Ambasador Oshima i Adolf Hitler w 1942
Wikimedia Commons

6. Amerykanie ostrzegają Stalina przez niemiecką inwazją.

Był początek sierpnia 1940 roku, gdy niemieckie Luftwaffe przygotowywało się do powietrznej operacji przeciwko Wielkiej Brytanii. W tym samym czasie Sam E. Woods, amerykański attaché handlowy w Berlinie, otworzył w swoim biurze otrzymaną niedawno kopertę gdzie znalazł bilet do jednego z berlińskich kin. Woods nie wiedział od kogo otrzymał tajemniczą przesyłkę, jednak wiedział, że właśnie doświadczył jednego ze sposobów komunikacji używanych w konspiracji.

Po przyściu do kina Woods rozpoznał siedzącego obok mężczyznę. Był jego niemiecki znajomy, człowiek który zręcznie maskował swoją niechęć do nazistów. Informator powoli wsadził do kieszeni Amerykanina kopertę, w której napisano informację o absolutnie najwyższym stopniu tajności – na rozkaz Hitlera, Wehrmacht mobilizował się do ogromnej inwazji na ZSRR.

Wiadomość szybko przekazano do amerykańskiego dowództwa, które rozkazało Woodsowi utrzymanie kontaktów z informatorem. W następnych tygodniach Woods pośredniczył w przekazaniu Amerykanom następnych cennych informacji. Zdobyto nawet dyrektywę wydanej przez Hitlera nakazującej siłom III Rzeszy do rozpoczęcia przygotowań do Operacji Barbarossa.

Amerykańskiemu dowództwu ciężko było uwierzyć w te szokujące informacje, ponieważ podejrzewano, że Hitler przeprowadzi inwazję na słabszą militarnie Wielką Brytanię. Dodatkowo, ZSRR i III Rzesza zawarły wcześniej układ o przyjaźni, czego efektem był podbój i podział Polski w 1939 roku. Mimo tego, notkę o planowanej agresji Niemiec przekazano prezydentowi Rooseveltowi.

W tamtym czasie przedstawiciele amerykańskiej dyplomacji próbowali rozluźnić stosunki pomiędzy ZSRR, a III Rzeszę. Między innymi dlatego, na jednym ze ściśle tajnych spotkań, podsekretarz stanu Sumner Welles przekazał radzieckiemu ambasadorowi Konstantinowi Umanskiemu informację o nadchodzącej inwazji. Reakcja ambasadora była zupełnie inna, niż przewidzieli ją Amerykanie – Umanski ostro skrytykował Wellesa, że ten odważył się powiedzieć mu „tak niedorzeczną informację”.

Gdy ostrzeżenie dotarło do Stalina, radziecki dyktator całkowicie je zignorował. Armia Czerwona nie była kompletnie przygotowana do działań defensywnych, gdy drugiego czerwca 1941, 5 000 000 niemieckich żołnierzy rozpoczęło największą lądową operację II Wojny Światowej i przekroczyło granicę niedawnego sojusznika. Jak wiemy z historii, marsz sił zbrojnych III Rzeszy na wschód został powstrzymany dopiero dużo później pod Moskwą, a następnie pod Stalingradem.

Niemcy oglądają zdobyty podczas Operacji Barbarossa radziecki samolot
Zbiory Polskiego Archiwum via Wikimedia Commons

7. Sztuczne okręty podwodne w służbie Royal Navy

W 1942 dowódca brytyjskiej marynarki wojennej na Morzu Śródziemnym, admirał Andrew C. Cunningham miał poważny problem. Na Pacyfiku Japończycy zdobyli „Gibraltar Wschodu”, czyli Singapur, a dodatkowo cesarska marynarka zdołała zatopić dwa brytyjskie krążowniki, lotniskowiec „Hermes” i dwa pancerniki – „Prince of Wales” i „Repulse”. Chcąc nie chcąc, Cunningham musiał wysłać swoje okręty na wschód, zostawiając sobie zdecydowanie zbyt słabe siły, by chronić długi na 5500 kilometrów szlak komunikacyjny między Gibraltarem, a Egiptem. Zagrożenie było poważne, bo w rejonie nasilały się włoskie ataki przeprowadzane za pomocą lekkich, nowoczesnych okrętów.

 

Jasper Maskelyne
Źródło: książka „Maskelyne’s Book of Magic”, Wikimedia Commons

Admirał uznał, że Włochów powstrzymałaby flotylla okrętów podwodnych, ale sam nie dysponował tyloma jednostkami. Jednakże do głowy wpadł mu szalony pomysł, który miał rozwiązać ten problem.

Cunningham wezwał do siebie majora Jaspera Maskelyne, dawnego iluzjonistę, a w tamtym czasie brytyjskiego agenta. Admirał rozkazał mu stworzyć flotyllę fałszywych okrętów podwodnych o naturalnej wielkości, które mogły imitować prawdziwe jednostki i tym samym zmylić Niemców i Włochów co do rzeczywistych sił Royal Navy na Morzu Śródziemnym.

Choć zadanie było trudne, Maskelyne podołał mu i na jednej z egipskich bezludnych wysp stworzył cztery „okręty” za pomocą beczek po paliwie, płótna, rur, kabli, resztek zniszczonych wagonów kolejowych i innych będących pod ręką materiałów. Makiety były wyposażone w działa i kotwice, a do tego można było je składać i przewozić lądem na ciężarówkach.

Fałszywe okręty podwodne wyglądały tak realistycznie, że nawet brytyjscy piloci meldowali o tajemniczej jednostce zaobserwowanej na przybrzeżnych wodach. Można powiedzieć, że śmiały plan odniósł sukces, ponieważ jedna z makiet została nawet zaatakowana i zniszczona przez Luftwaffe.

 

8. Kot-spadochroniarz vs pancernik Tirpitz

Jednym z największych zmartwień dowództwa brytyjskiej marynarki wojennej podczas II Wojny Światowej był fakt, że od stycznia 1942 roku największa jednostka Kriegsmarine, pancernik „Tirpitz” okrętował w Norwegii i był ogromnym zagrożeniem dla konwojów zaopatrzeniowych, które dostarczały broń do ZSRR. Zakotwiczony w ciężko dostępnym doku, będący zbyt daleko od baz bombowców Aliantów, pancernik praktycznie bezkarnie mógł terroryzować szlak murmański. Royal Navy uparcie szukało sposobu na zniszczenie Tirpitza, jednak żaden plan nie był wystarczająco dobry.

Tymczasem w Waszyngtonie dyrektora sekcji badawczo-rozwojowej OSS, Stanleya P. Lovella, odwiedził tajemniczy człowiek, który przedstawił siebie jako eksperta ds. kotów. Przybyły stanowczo stwierdził, że ma plan zniszczenia „Tirpitza”. Według niego, do pozbycia się kłopotliwego pancernika, należało użyć kota, przywiązać go do spadochronu, przyczepić do niego bombę, a następnie spuścić na niemiecki okręt. Jak wiadomo, koty zawsze lądują na cztery łapy, a dodatkowo nie znoszą wody, więc gdyby dać takiemu kotu możliwość manewrowania podczas lotu ze spadochronem, ten mógłby skierować się na cel i tym samym wlecieć w pancernik i zdetonować bombę. Aby oszukać niemieckie baterie przeciwlotnicze, samolot z kotem należało ucharakteryzować na niemiecki i po cichu przeprowadzić zrzut.

Plan ten, jakkolwiek głupi i szalony, zyskał jednak poparcie jednego z amerykańskich senatorów i w pobliżu Waszyngtonu przeprowadzono test takiej „kociej bomby”. Próba skończyła się kompletną klęską, ponieważ zrzucony kot szybko stracił przytomność i spadł tak jak leciał.

Amerykanie momentalnie stracili entuzjazm co do tego rozwiązania i plan kociej bomby spalono. „Tirpitz” ostatecznie uległ nie spadającemu kotu, a eskadrze ciężkich bombowców Lancaster które zatopiły okręt w listopadzie 1944 roku.

Pancernik „Tirpitz”
Wikimedia Commons