Tag

guderian

Browsing

Do ataku na ZSRR, czyli do wykonania planu Barbarossa, Niemcy rzucili przeciwko Armii Czerwonej cztery grupy pancerne liczące około 3 tysiące czołgów. Początkowo siły III Rzeszy błyskawicznie parły na wschód; już we wrześniu 1941 roku niemieckie zagony pancerne znalazły się pod Leningradem, a w listopadzie 2. Grupa Pancerna generała Guderiana stała pod Moskwą. Wehrmacht doskonale wykorzystywał swoje pancerne pięści, które w myśl taktyki Blitzkriegu szybko przełamywały front i starały się zamykać okrążeniu siły radzieckie.

Przykład wytrzymałości pancerza sowieckiego czołgu KW-1. Stalingrad, 1942
Bundesarchiv via Wikimedia Commons

Niemców powstrzymała surowa zima i beznadziejne rosyjskie drogi, przez które stany niektórych dywizji pancernych Hitlera zmniejszyły się nawet o 50%. Arma Czerwona zdołała wyprowadzić zwycięską kontrofensywę pod Moskwą, ratując tym samym swoją stolicę i otwierając nowy rozdział w historii sowieckich sił pancernych. Obie strony konfliktu zauważyły wtedy, że nawet najlepiej uzbrojony niemiecki czołg tamtego okresu, czyli PzKpfw IV miał nikłe szanse przeciwko nowym sowieckim czołgom T-34/76 i KW. Chcąc wykorzystać tę przewagę, naczelne sowieckie dowództwo rozpoczęło gorączkowe przezbrajanie pozostałych jednostek w te modele czołgów, a Niemcy przyspieszyli prace rozwojowe nowych późniejszych dominatorów pół bitew, czyli czołgu ciężkiego PzKpfw VI Tiger i czołgu średniego PzKpfw V Panther.

Pierwszą poważną operacją, gdzie Sowieci wykorzystali masowe uderzenie jednostek pancernych, było zamknięcie sił niemieckich w kotle podczas kontrofensywy pod Stalingradem w listopadzie 1942 roku. Wehrmacht znalazł się w odwrocie, jednak genialny manewr feldmarszałka Ericha von Mansteina umożliwił Niemcom odbicie Charkowa, zadanie Armii Czerwonej poważnym strat i ustawienie frontu tak, jak latem 1942 roku. Adolf Hitler i jego generałowie szykowali wielką ofensywę mającą umożliwić im odzyskanie inicjatywy strategiczną na Froncie Wschodnim, którą to Wehrmacht utracił pod Stalingradem.

Operacja „Zitadelle”

Rozpoczęły się przygotowania wielkiego planu operacji o kryptonimie „Zitadelle” (Cytadela). Operacja ta zakładała wyprowadzenie uderzenia w rejonie Kurska, zniszczenie rozlokowanych tam jednostek Armii Czerwonej i późniejsze uderzenie w kierunku Moskwy. Jednak już na samym początku w planie pojawiły się zgrzyty: generał Walther Model alarmował dowództwo, że Rosjanie przygotowali na odcinku planowanego natarcia solidną, dobrze zorganizowaną obronę i tym samym sugerował zmianę planów. Generał Guderian wprost spytał się Hitlera:

„Czy myśli pan, że ludzie w ogóle wiedzą, gdzie leży Kursk? Dla świata rzeczą zupełnie obojętną jest to, czy mamy Kursk czy go nie mamy”.

Mimo tych argumentów, Führer był niewzruszony. Wiedząc, że niemieccy żołnierze wejdą wprost na ufortyfikowany i dobrze broniony teren, upatrywał swoich szans w nowych czołgach, Panterach i Tygrysach, które miały przeważać nad sowieckimi T-34 i przeważyć szalę zwycięstwa na stronę III Rzeszy. Nie przejął się nawet dalszymi ostrzeżeniami Guderiana, który wiedział, że Pantery przechodziły wtedy tzw. „choroby wieku dziecięcego”, czyli dużą awaryjność wynikającą z tego że była to nowa, niesprawdzona wtedy maszyna. Czekając na dostawy nowych czołgów, Hitler był skłonny przesuwać dzień rozpoczęcia wielkiej ofensywy.

Tygrys 2. Dywizji Pancernej SS „Das Reich”
Bundesarchiv via Wikimedia Commons

Ostatecznie termin rozpoczęcia operacji „Zitadelle” wyznaczono na 5 lipca 1943 roku. Niemcy mieli uderzać na pozycje sowieckie z dwóch stron. Grupa prowadząca natarcie z północy miała do dyspozycji 747 czołgów (w tym 31 Tygrysów) i 134 dział samobieżnych (w tym 89 Ferdinandów). Grupa południowa była wspierana przez 1303 czołgi i 253 działa samobieżne. Działania na lądzie miały być wspierane przez dwie floty powietrzne, liczące ok. 1900 samolotów. Zadaniem Luftwaffe było wyeliminowanie z walki sowieckiego lotnictwa, a następnie walka z jednostkami pancernymi Armii Czerwonej.

Niemieckie dowództwo nie wiedziało, że Rosjanie znali dokładną treść rozkazu polecającego atak w kierunku Kurska. W rejonie Kurska na Niemców czekały jednostki Frontu Centralnego generała Konstantego Rokossowskiego i Frontu Woroneskiego generała Nikołaja Watutina. Za nimi, w odwodzie stały armie Frontu Stepowego gen. Iwana Koniewa. Siły te dysponowały 3306 czołgami i działami samobieżnymi.

Tygrys z 503 Batalionu Czołgów Ciężkich pod Kurskiem

Armia Czerwona była okopana i przygotowana by odeprzeć natarcie Wehrmachtu, a następnie przeprowadzić szybki kontratak. W rejonie Kurska obrońcy wykopali 5000 kilometrów okopów i przejść, założyli 4000 min i rozciągnęli niesamowite ilości drutu kolczastego, w tym drutu pod napięciem. Pozycje sowieckie wręcz uginały się od broni przeciwpancernej, a teren przed nimi roił się od min przeciwczołgowych. Czołgi Wehrmachtu miały wjechać prosto w tę gorliwie przygotowywaną pułapkę, której powodzenie miało zmienić losy całej II Wojny Światowej.

Początek walk

Rosjanie wiedzieli nawet, gdzie i kiedy dokładnie uderzy wróg. 5 lipca, czyli w dzień rozpoczęcia bitwy, to oni pierwsi poderwali samoloty i spróbowali zaatakować niemieckie lotniska, gdzie znajdowały się przygotowane do startu maszyny Luftwaffe. Niemieckich sił powietrznych nie udało się zaskoczyć, więc wywiązała się bitwa powietrzna, podczas której tylko tego dnia Rosjanie stracili ponad 430 samolotów, a III Rzesza jedynie 26 maszyn.

Nad ranem rozpoczęła się niemiecka ofensywa pod Kurskiem, poprzedzona intensywnym ostrzałem ze strony Armii Czerwonej. Mimo początkowych strat, zasieków, okopów, drutów kolczastych, min i przewagi liczebnej przeciwnika, Wehrmacht w kilku miejscach przedarł się przez sowiecką obronę. Na ich niekorzyść działał teren, ponieważ czołgi grzęzły w błocie, a ich wyciąganie potrafiło trwać nawet wiele godzin. Dodatkowo, spełniło się ostrzeżenie generała Guderiana – nowe czołgi średnie, Pantery, okazały się być niezwykle awaryjne. przykładem mogą być tutaj dwa bataliony czołgów 10. Brygady Pancernej, które rano 5 lipca miały na wyposażeniu 200 Panter. Tego samego dnia w godzinach wieczornych sprawnych pozostało jedynie 40 z nich! Na szczęście dla pancerniaków Hitlera, przez noc udało im się zreperować następnych 100.

W walce sprawdzały się za to nowoczesne pancerne kolosy Hitlera, czyli Panzerkampfwagen VI Tiger. Tygrysy z 13. Kompanii, plutonu słynnego ppor. Michaela Wittmanna pod Kurskiem rozpoczęły swój bojowy marsz od eliminacji sowieckiego punktu obrony przeciwpancernej i rozbicia pierwszej linii obrony. Następnie stoczyły krótką potyczkę z plutonem T-34, które zostały przez nich zmuszone do odwrotu. Podczas natarcia na drugą linię sowieckiej obrony Wittmann został wezwany na pomoc plutonowi ppor. Wendorffa, który został otoczony przez kilkanaście T-34. As pancerny posłał dwa Tygrysy do ataku na sowieckie umocnienia, a sam obrał kurs na okrążony niemiecki pluton. W kilka minut zniszczył trzy wrogie T-34. Tego dnia Wittmann samodzielnie zniszczył osiem T-34 i osiem dział przeciwpancernych.

Sowieckie pozycje przeciwpancerne pod Kurskiem
Cassowary Colorizations via Flickr (https://www.flickr.com/photos/cassowaryprods/34834747431)

Zahamowane natarcie

Drugiego dnia natarcia niemiecka pięść pancerna zaczęła tracić impet. Były odcinki, gdzie czołgi i piechota Wehrmachtu miały przed sobą pola minowe, okopane T-34 i stanowiska przeciwpancerne, których nie dawało się pokonać. Mimo to natarcia prowadzone przez Tygrysy wciąż miejscami pozwalały przełamać sowiecką obronę. Dość skuteczną okazała się być taktyka tworzenia formacji czołgów, która kształtem przypominała dzwon. Jej trzon i front składał się z ciężkich Tygrysów, a boki obsadzano czołgami średnimi. Przewaga nowych czołgów niemieckich nad jednostkami sowieckimi była momentami miażdżąca – sam ppor. Michael Wittmann 7 lipca ponownie niósł śmierć sowieckim pancerniakom i samodzielnie zniszczył siedem T-34 i 19 dział przeciwpancernych.

7 lipca Niemcy zastosowali nową metodę niszczenia sowieckich czołgów jadących na front. Do Stukasów, czyli Junkersów Ju 87 doczepiono działka 57 mm i z ich pomocą atakowano kolumny pancerne Armii Czerwonej. Efekt przerastał oczekiwania dowódców – po wielu takich akcjach na polu bitwy pozostawało kilkadziesiąt dymiących sowieckich pojazdów.

Mozolne natarcie Niemców powoli traciło swój impet, a opór Armii Czerwonej konsolidował się. Te kilka dni walk kosztowało ich ogromne ilości sprzętu i zasobów. Straty ludzkie były znaczne, jednak i tak mniejsze niż Rosjan. Feldmarszałek Manstein zdecydował się postawić wszystko na jedną kartę i uderzyć II Korpusem Pancernym SS na Prochorowkę, by przebić się w kierunku Kurska. Operacja ta zbiegła się z kontrnatarciem Sowietów – na rozkaz Stalina generał Watutin 12 lipca rozkazał 5., 6., 7. Armii Gwardii i 1. i 5. Armii Pancernej Gwardii atak na niemiecką Grupę Armii „Południe”.

Niemiecki żołnierz ogląda zniszczony czołg T-34, 40 km od Prochorowki.
Bundesarchiv via Wikimedia Commons

Bitwa pancerna pod Prochorowką

To właśnie wokół Prochorowki rozegrała się największa bitwa pancerna II Wojny Światowej. Na dystansie 5 km naprzeciw siebie stanęło ponad tysiąc czołgów, a ich starcia były niesamowicie zażarte. Pojazdy niemieckie starały się korzystać ze swojej snajperskiej przewagi i trzymać wrogie maszyny na dystans, jednak Sowieci mieli szczęście i ich czołgi parły naprzód i podjeżdżały blisko Niemców dzięki pyłowi, który unosił się nad polem bitwy. Mimo to, 12 lipca na jeden zniszczony niemiecki czołg lub działo przypadało 4-5 straconych sowieckich pojazdów pancernych, choć to Armia Czerwona miała dwukrotnie większą przewagę sprzętu (300 czołgów i dział przeciwko 600 – 800. Tutaj podawane są różne dane).

To, jak bezwględnie walczono pod Prochorowką, może świadczyć fakt, że zdarzyły się przypadki taranowania wrogich pojazdów przez czołgi, którym zabrakło amunicji.

Walcząc na tak bliski dystans, ciężkie Tygrysy nie mogły manewrować tak sprawnie jak zwinniejsze T-34. Ich potężny przedni i boczny pancerz był trudny do spenetrowania, jednak Sowieci starali się je zachodzić z tyłu i niszczyć, unikając przy tym ognia straszliwych niemieckich armat 88 mm.

Mimo dużej awaryjności, sprawne egzemplarze Panter okazały się dominować pole bitwy. Ich celna i potężna armata 75 mm mogła przebić każdy wrogi czołg obecny pod Kurskiem, a ani jedno trafienie w przedni pancerz którejkolwiek z Panter nie okazało się groźne. Jak wspomniano wyżej, większość z nich zawiodła przez liczne problemy techniczne. Po stronie niemieckiej w bitwie brały udział także czołgi średnie – „konie pociągowe niemieckiej armii” Panzery IV i mała liczba Panzerów III. Sowieci korzystali głównie z T-34, jeszcze w słabszej wersji z armatą 76 mm, która nie dawała im dużej szansy w normalnym starciu przeciwko Tygrysom i Panterom, jednak dobrze dawała sobie radę przeciwko Panzerom IV.

Nie można zapomnieć, że w bitwie wykazały się także inne pojazdy, a nawet zwierzęta. Na dalekich dystansach jedynym godnym przeciwnikiem dla niemieckich pancernych kolosów okazało się być działo samobieżne SU-152. Pociski wystrzelone z jego 152-mm armaty miały straszliwą siłę – potrafiły dosłownie przełamywać niemieckie czołgi w pół. Po bitwie pod Kurskiem ten niszczyciel uzyskał miano „zwieroboj”, czyli z rosyjskiego „pogromca zwierząt”, mając na myśli to, jak dobrze spisywał się przeciwko nowym czołgom III Rzeszy. Niemcy także użyli pod Kurskiem działa samobieżnego Ferdinand, dysponującego armatę 88 mm. Miało ono jednak mały problem – konstruktorzy zapomnieli umieścić w nim karabiny maszynowe, więc łatwo padało ofiarą piechoty.

Co ciekawe, jedną z najskuteczniejszych broni przeciwko oddziałom pancernym Wehrmachtu i SS były… psy, którym Rosjanie przyczepiali ładunki wybuchowe i wysyłali przeciwko niemieckim czołgom.

Grób kaprala Heinza Kühla, Niemca walczącego pod Kurskiem
Bundesarchiv via Wikimedia Commons

Klęska Cytadeli

15 lipca wykrwawiona niemiecka Grupa Armii „Środek” została przerwana przez sowieckie fronty Zachodni i Briański. Oddziały Grupy „Południe” wycofały się na pozycje wyjściowe sprzed operacji „Zitadelle” i rozpoczęły obronę swoich pozycji. To był koniec niemieckiej ofensywy pod Kurskiem, a do jej fiaska przyczynił się sam Adolf Hitler, który 13 lipca odesłał część sił na Sycylię, gdzie właśnie wylądował aliancki desant. Na rosyjskich stepach III Rzesza straciła 416 tys. żołnierzy, a Rosjanie – aż 1 mln 680 tys. ludzi. Niemieckie siły pancerne uzupełnione z ogromnym trudem i precyzyjnie przygotowywane na wielką bitwę, były niezdolne do prowadzenia jakichkolwiek działań ofensywnych.

Dowództwo Armii Czerwonej postanowiło wykorzystać okazję i zaatakować osłabionego, wyczerpanego przeciwnika. 3 sierpnia przez Biełgorod i Charków ruszyła wielka ofensywa, która w ciągu 21 dni odepchnęła Wehrmacht na 140 km na zachód. Jak pokazała historia, Rosjanie nie oddali już Hitlerowi inicjatywy strategicznej na froncie wschodnim, a hordy Stalina swój marsz na zachód zakończyły dopiero dwa lata później, w Berlinie.

Aby solidnie streścić tak zwany „Cud pod Dunkierką”, czyli udaną ewakuację setek tysięcy żołnierzy Aliantów, zamkniętych w niemieckim okrążeniu na brzegu Kanału La Manche, należy rozpocząć opowieść na początku II Wojny Światowej.

Wielka Brytania na początku II Wojny Światowej

Gdy 1 września 1939 roku Niemcy napadły na Polskę, mimo nadziei Polaków na szybkie zakończenie konfliktu, Wielka Brytania i Francja nie rozpoczęły szerokiej ofensywy na zachodzie, lecz biernie czekały na kolejne ruchy Adolfa Hitlera. Ten okres nazywamy obecnie „dziwną wojną”, jako że wojna została przeciwko III Rzeszy była prowadzona jedynie na papierze.

Mimo wszystko Brytyjczycy wiedzieli, że prędzej czy później będą walczyć przeciwko Niemcom i byli pełni nadziei we własne siły zbrojne – w końcu ich marynarka była uważana za najsilniejszą na świecie, a i siły lądowe nie należały do słabych. Przed zbliżającym się konfliktem na Wyspach zapanował wręcz entuzjazm.

Defilada żołnierzy niemieckich w Oslo po zajęciu Norwegii
Autor nieznany, zbiory Norwegian Encyclopedia
Niemiecka ofensywa na zachodzie

Przeciwstawiając się agresji III Rzeszy na Norwegię, Wielka Brytania wysłała tam swoje wojska na wiosnę 1940. Niestety, Niemcy dosłownie po nich przejechali – agresorzy byli lepiej dowodzeni, lepiej wyposażeni i mieli większą wolę walki. Brytyjczykom brakowało sprzętu (zdarzały się przypadki braku broni, którą dosyłano za późno) a ich dowodzenie było niezwykle chaotyczne. Ostatecznie Niemcy zajęli Norwegię przy minimalnych stratach własnych, co dla dumnych wyspiarzy było zimnym prysznicem, z którego Alianci – chcąc wygrać wojnę – musieli wyciągnąć wnioski.

Biorąc na siebie odpowiedzialność za niepowodzenie tej operacji i wcześniejsze ustępstwa wobec Hitlera, 10 maja 1940 brytyjski premier Neville Chamberlain honorowo ustąpił ze stanowiska. Jego natychmiastowym zastępcą został Winston Churchill, którego pierwszy dzień urzędowania zbiegł się z dniem niemieckiej ofensywy na zachodzie. Jak wiemy z historii, była to niezwykle błyskotliwa i udana kampania – wspierane przez Luftwaffe niemieckie dywizje pancerne zdobyły Belgię i Holandię bez większego oporu, tym samym otwierając sobie drogę do inwazji na Francję.

Niemiecki bombowiec nurkujący Junkers Ju 87, który brał udział w ataku na Dunkierkę
Alianci w pułapce

Anglicy I Francuzi wysłali w kierunku Belgii 40 swych najlepszych dywizji, w tym cały Brytyjski Korpus Ekspedycyjny. Siły te miały jednak duży problem – Francuzom brakowało uzbrojenia, żywności, wyszkolenia, a nade wszystko morale, przez co nie prezentowali wybitnej wartości bojowej. Alianci mieli nadzieję powstrzymać agresora jeszcze w Belgii, zanim ten przedostałby się do Francji. Niemcy, jednak, przeszli przez Ardeny, czym totalnie zaskoczyli zachodnich strategów. Po rozbiciu nielicznych francuskich wojsk, niemieckie kolumny pancerne generała Guderiana rozpoczęły niepowstrzymany marsz na zachód, a następnie na północ w kierunku kanału La Manche. Już po dwóch dniach od przekroczenia granicy, pod Sedanem stanęło 7 niemieckich dywizji pancernych, które brutalnie zdusiły nikły opór nielicznych obrońców i wzięły do niewoli tysiące francuskich żołnierzy.

Brytyjczycy czekają na ewakuację z plaży pod Dunkierką
Autor nieznany, zbiory Imperial War Museum
Heroiczna obrona plaży i ewakuacja sił sprzymierzonych przez Kanał La Manche

Jak można się domyślić, III Rzesza miała na celu zamknięcie i zniszczenie broniących Belgii doborowych sił Aliantów. Anglicy i Francuzi znaleźli się w tragicznym niebezpieczeństwie – Niemcy atakowali zarówno od wschodu, jak i południa, od strony Francji. Mimo morderczego tempa odwrotu na zachód (50 km od 25 do 28 maja) wokół nich szybko i bezlitośnie zamykały się kleszcze niemieckiej machiny wojennej. Ostatecznie Alianci schronili się na plażach Dunkierki: niewielkiego portu w północnej Francji, gdzie za swoimi plecami mieli Kanał La Manche, a przed sobą – przeważające, zwycięskie siły III Rzeszy. Zachodni żołnierze dobrze wiedzieli, że jeśli nie zdarzy się cud, Dunkierka stanie się miejscem ich ostatniej bitwy.

Rozpoczęła się dramatyczna obrona plaży i portu przed natarciami niemieckiej piechoty. Jednocześnie, 26 maja rozpoczęto Operację Dynamo, czyli ewakuację wojsk sprzymierzonych drogą wodną przez Kanał La Manche. W operacji brało udział 851 jednostek – okrętów wojennych pod banderą Wielkiej Brytanii, Francji, Polski a także między innymi okręty holenderskie, belgijskie. Co ciekawe, do całej akcji przyłączyły się także niezliczone ilości kutrów, motorówek i innych prywatnych łodzi. Ich właściciele z własnej woli, mimo ogromnego niebezpieczeństwa ze strony niemieckiej marynarki i lotnictwa, ofiarnie zabierali na Wyspy uwięzionych pod Dunkierką żołnierzy.

Aby jednak ewakuacja się udała, Alianci musieli wytrzymać przytłaczające natarcia niemieckiej piechoty. Szczególnie krwawe żniwo wśród obrońców zbierała Luftwaffe, która bezlitośnie prowadziła ostrzał z powietrza. Przed totalną masakrą Aliantów uratowały myśliwce RAFu, które bohatersko powstrzymywały niemieckie Sztukasy. Brytyjskie siły powietrzne zapłaciły wysoką cenę za swój heroizm – nad Dunkierką straciły ok. 100 samolotów i 60 pilotów. Ogólnie w walkach nad Francją RAF stracił połowę swoich maszyn.

Ewakuacja z Dunkierki
Autor: Cundall, Charles Ernest, Art.IWM ART LD 305, Imperial War Museum
Klęska, a jednak cud

Ewakuacja zakończyła się 4 czerwca. Ogółem z portu i plaż uratowano ponad 340 000 ludzi, w tym 200 000 Brytyjczyków i 140 000 Francuzów, Belgów, oraz pozostałych żołnierzy sił sprzymierzonych. Brytyjskie dowództwo jeszcze przed rozpoczęciem Operacji Dynamo szacowało, że spod Dunkierki uda się uratować 10x mniej ludzi.

Straty Brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego wyniosły ok. 30 000 żołnierzy zabitych i rannych, 40 000 wziętych do niewoli. Zniszczono ogromne ilości sprzętu, ponieważ wycofujący się Alianci nie chcieli zostawić nic Niemcom: stracono między innymi 76 tysięcy ton amunicji, 600 tys. ton paliwa, 1200 dział i 60 tys. pojazdów. Oprócz tego, Niemcy zdołali zniszczyć 6 niszczycieli i ponad 200 innych jednostek pływających. Tak ogromne straty były zadane w najmniej odpowiednim momencie i musiały zostać szybko odrobione.

Brytyjscy żołnierze po powrocie do kraju
Autor: Puttnam (Mr) and Malindine (Mr), zbiór Imperial War Museum
Tajemnicza decyzja Hitlera

Do tej pory niewyjaśniony pozostaje fakt, dlaczego, gdy niemieckie czołgi deptały po piętach i zbierały krwawe żniwo wśród obrońców, wydarzyła się rzecz niezwykła i jedna z największych tajemnic II Wojny Światowej – osobisty rozkaz Adolfa Hitlera odwołał dywizje pancerne. Brak ich uczestnictwa w późniejszych walkach o Dunkierkę prawdopodobnie przesądził o tym, że Alianci nie zostali tam zmasakrowani. Istnieje kilka hipotez próbujących wyjaśnić, dlaczego tak się stało:

  • Podobno Hermann Göring zapewnił Hitlera, że jego bombowce nurkujące wystarczą do zniszczenia okrążonych sił sprzymierzonych,
  • Hitler chciał oszczędzić swoje dywizje pancerne przed dalszą kampanią we Francji
  • Uchronienie wojsk Aliantów przed zniszczeniem mogło być upatrywane jako ostatnia szansa na negocjacje – jednak ta możliwość jest często odrzucana przez historyków.

Ewakuacja z Dunkierki kończyła nieudaną dla Aliantów kampanię zachodnią. Mimo ogromnych strat w sprzęcie, Operację Dynamo uznano za cud, bo cudem uniknięto katastrofy – ocaleli żołnierze mogli wrócić na Wyspy Brytyjskie i w przyszłości kontynuować walkę. Po upadku Francji, Wielka Brytania została na polu walki sama i jak pokazała historia, był to dla niej początek ciężkiej i długiej wojny.