Kampania wrześniowa 1939 roku przyniosła Polsce gorzką klęskę i okupację. Jednak duch walki polskiego żołnierza nie został złamany. Już kilka miesięcy później, na dalekiej północy Europy, Polacy mieli odegrać kluczową rolę w pierwszym znaczącym lądowym zwycięstwie aliantów nad III Rzeszą. Mowa o Bitwie o Narwik – krwawej i zaciętej kampanii, która choć zakończona strategicznym odwrotem, na zawsze zapisała się jako dowód polskiej niezłomności i męstwa.

Wiosna 1940 roku brutalnie przerwała okres pozornego spokoju na Zachodzie, znany jako „dziwna wojna”. Rankiem 9 kwietnia III Rzesza rozpoczęła śmiałą i ryzykowną operację „Weserübung” – jednoczesną inwazję na Danię i neutralną Norwegię. Choć atak objął kluczowe punkty wzdłuż norweskiego wybrzeża, strategicznym klejnotem w koronie był Narwik. Ten niezamarzający port arktyczny stanowił bramę, przez którą do niemieckich hut płynęła życiodajna krew przemysłu zbrojeniowego – wysokiej jakości szwedzka ruda żelaza. Bez niej produkcja czołgów, okrętów i samolotów Wehrmachtu stanęłaby pod znakiem zapytania.

Bitwa o Narwik z 1940 roku to fascynujący przykład tego, jak pozornie niewielkie wydarzenie może mieć ogromne znaczenie strategiczne. Niemiecka inwazja na ten norweski port była mistrzowsko zaplanowana. 9 kwietnia 1940 roku, wykorzystując element zaskoczenia, Niemcy przeprowadzili śmiałą operację 'Weserübung’. To, co wydawało się szaleństwem – wysłanie 10 nowoczesnych niszczycieli z desantem strzelców górskich generała Eduarda Dietla tak daleko od własnych baz i wsparcia lotniczego – okazało się genialnym, choć ryzykownym, posunięciem taktycznym. Niemieckie siły opanowały port i miasto, a początkowo nawet brytyjska admiralicja nie dawała wiary doniesieniom o skali niemieckiego sukcesu.

Jednak Wehrmacht nie docenił determinacji aliantów. Zaskoczenie szybko minęło, a Royal Navy przeszła do kontrataku. W ciągu zaledwie kilku dni, brytyjskie okręty zadały Niemcom druzgocący cios. Podczas dwóch zaciętych bitew morskich, 10 i 13 kwietnia, Brytyjczycy bezlitośnie zatopili lub zniszczyli wszystkie dziesięć niemieckich niszczycieli, które uczestniczyły w desancie na Narwik. Odcięte od zaopatrzenia i możliwości uzupełnienia paliwa, niemieckie jednostki nie miały szans na ucieczkę. Niemieccy strzelcy górscy generała Dietla zostali sami, odizolowani w zdobytym porcie, zdani na własne siły w obliczu narastającej przewagi aliantów na morzu i w powietrzu.

W walkach morskich o ten strategiczny port wzięły udział także polskie okręty: ORP 'Burza’, 'Grom’ i 'Błyskawica’. Szczególnie tragiczny dla Polskiej Marynarki Wojennej okazał się dzień 4 maja, kiedy to precyzyjna bomba zrzucona z niemieckiego samolotu Heinkel He-111 trafiła bezpośrednio w ORP 'Grom’. Potężna eksplozja przełamała okręt, zabierając ze sobą na dno 59 polskich marynarzy (źródła historyczne podają też liczbę 58). Wrak dumy polskiej floty do dziś spoczywa na głębokości ponad 100 metrów w wodach Rombakenfjordu, przełamany na pół, z wciąż widocznym polskim godłem na rufie – niemy świadek bohaterstwa i poświęcenia.

Alianci kontratakują

Zniszczenie niemieckiej eskadry otworzyło aliantom drogę do Narwiku, ale odbicie miasta i pokonanie zahartowanych w bojach niemieckich strzelców górskich wymagało zorganizowania potężnej operacji lądowej. Do portu w Harstad, na północ od Narwiku, zaczęły przybywać pierwsze oddziały brytyjskie i francuskie (w tym elitarni strzelcy alpejscy – Chasseurs Alpins). Organizacja dowodzenia i koordynacja działań w trudnym, arktycznym terenie nastręczały początkowo wielu problemów, ale determinacja sojuszników rosła. Wśród jednostek przeznaczonych do walki w Norwegii znalazła się także polska Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich (SBSP).

Formowana we Francji od początku 1940 roku pod dowództwem generała Zygmunta Bohusza-Szyszko, liczyła około 5 tysięcy zaprawionych w bojach żołnierzy – weteranów września, ochotników z Polonii i żołnierzy ewakuowanych z internowania. Choć pierwotnie miała wesprzeć Finów w Wojnie Zimowej, jej zakończenie otworzyło przed Brygadą nowe możliwości. Gotowa do walki, wyposażona i szkolona do działań w trudnych warunkach górskich, SBSP była cennym nabytkiem dla sił alianckich w Norwegii.

Po uroczystym wręczeniu sztandaru w Malestroit w Bretanii (symbolicznie, dzień po niemieckiej inwazji na Norwegię), Podhalańczycy wyruszyli w długą podróż przez Wielką Brytanię ku fiordom północy. Na początku maja wylądowali w rejonie Harstad, budząc entuzjazm sojuszników i lokalnej ludności. Nie tracąc czasu, polskie patrole ruszyły w głąb pokrytego śniegiem, górzystego terenu. Ich zadaniem było rozpoznanie pozycji wroga, nawiązanie kontaktu z norweskimi oddziałami i nękanie niemieckich placówek. Już pierwsze starcia pokazały ich bitność – Polacy wzięli do niewoli pierwszych niemieckich jeńców, udowadniając swoje wysokie morale i gotowość do walki.

Szturm na Ankenes

adszedł 28 maja 1940 roku – dzień decydującego szturmu na Narwik. Plan aliantów był śmiały: francuscy legioniści mieli wylądować na północ od miasta, podczas gdy główny ciężar uderzenia od południa spadł na Polaków. Samodzielnej Brygadzie Strzelców Podhalańskich wyznaczono najtrudniejsze zadanie – zdobycie strategicznego półwyspu Ankenes i górujących nad Narwikiem wzgórz. Ich opanowanie było kluczem do wyzwolenia miasta.

Pod osłoną ognia brytyjskich okrętów wojennych, polscy żołnierze ruszyli do natarcia. Warunki były piekielne. Strome, śliskie od topniejącego śniegu zbocza, skaliste urwiska i ogień niemieckich karabinów maszynowych i moździerzy utrudniały każdy ruch. Niemieccy Gebirgsjäger bronili się zaciekle, wykorzystując doskonałą znajomość terenu. Walka była niezwykle zacięta, często przeradzała się w starcia na bagnety i granaty o poszczególne skały, grzędy i umocnione punkty oporu, takie jak wzgórza 295 i 650. Polacy, mimo ponoszonych strat i chwilowych kryzysów (jak ten opisany w źródłach na lewym skrzydle II batalionu), parli jednak nieustępliwie naprzód. Ich determinacja i wola walki przełamały niemiecką obronę.

Zdobycie przez Podhalańczyków wzgórz Ankenes było decydującym momentem bitwy. Niemcy, którym groziło odcięcie i okrążenie, rozpoczęli pospieszny odwrót z Narwiku w kierunku wschodnim, ku granicy ze Szwecją. Jeszcze tego samego dnia alianci wkroczyli do zniszczonego walkami miasta. Na ruinach, obok flag Francji, Wielkiej Brytanii i Norwegii, załopotała dumnie polska biało-czerwona. Narwik był wolny – a Polacy odegrali w tym historycznym zwycięstwie rolę pierwszoplanową.

Gorzki smak zwycięstwa

Zdobycie miasta nie zakończyło walk. W kolejnych dniach Polacy, wraz z Francuzami i Norwegami, kontynuowali pościg za wycofującym się wrogiem, spychając go coraz bliżej neutralnej Szwecji. Wydawało się, że całkowita likwidacja sił niemieckich w tym rejonie jest tylko kwestią czasu. Jednak losy kampanii norweskiej zostały brutalnie przesądzone przez wydarzenia na głównym froncie wojny.

Upadek Francji pod ciosami niemieckiego Blitzkriegu postawił aliantów w dramatycznej sytuacji. Wojska walczące w Norwegii były pilnie potrzebne gdzie indziej. Z ciężkim sercem, Naczelne Dowództwo Sprzymierzonych podjęło decyzję o ewakuacji. Mimo odniesionego zwycięstwa, strategiczna konieczność wymusiła odwrót. Między 4 a 8 czerwca 1940 roku, w ramach tajnej operacji „Alphabet”, wszystkie siły alianckie, w tym bohaterska Brygada Podhalańska, opuściły rejon Narwiku.

Dla Polaków było to bolesne „połowiczne zwycięstwo”. Wygrali bitwę, udowodnili swoją wartość bojową i przełamali mit niezwyciężonego Wehrmachtu, ale musieli opuścić zdobyty teren. Kampania norweska kosztowała SBSP życie 97 żołnierzy, 28 uznano za zaginionych, a 189 odniosło rany. Ich poświęcenie i odwaga zostały jednak docenione – król Norwegii Haakon VII uhonorował polskich żołnierzy specjalnymi pamiątkowymi sznurami naramiennymi, a wielu z nich otrzymało wysokie odznaczenia bojowe, w tym norweski Krzyż Wojenny (Krigskorset), który przyznano m.in. generałowi Bohuszowi-Szyszce. Losy samej Brygady po powrocie do Francji były dramatyczne – tylko części żołnierzy udało się przedostać do Wielkiej Brytanii, by dalej walczyć o wolną Polskę.

Narwik – symbol polskiej waleczności

Choć ostatecznie Narwik ponownie wpadł w ręce Niemców, którzy wykorzystywali go jako bazę i punkt przeładunku rudy aż do końca wojny, bitwa o miasto pozostaje jednym z najważniejszych i najbardziej chlubnych epizodów w historii polskiego oręża podczas II Wojny Światowej. Była pierwszym sygnałem dla świata, że polski żołnierz walczy nadal, a jego determinacja i umiejętności bojowe są w stanie przełamać niemiecką potęgę. Udział Polskiej Marynarki Wojennej i kluczowa rola Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich w zdobyciu miasta stanowią niezaprzeczalny dowód polskiego wkładu w wysiłek wojenny aliantów. Narwik na zawsze pozostanie symbolem odwagi, poświęcenia i niezłomnego ducha walki Polaków na wszystkich frontach walki o wolność.

Write A Comment