Poniżej zaprezentowaliśmy historię prawdopodobnie najskuteczniejszego snajpera w historii, czyli Fina Simo Häyhä, ochrzczonego przez swoich wrogów mianem „Białej Śmierci”. Podczas wojny zimowej pomiędzy Finlandią a ZSRR między 1939, a 1940 roku, Simo zastrzelił ponad 500 Rosjan korzystając głównie z prostego karabinu snajperskiego. Jego metody prowadzenia walki z ukrycia przeszły do legendy, a bohaterski Fin do końca swego życia był bohaterem narodowym i wzorem dla przyszłych pokoleń żołnierzy.
W 1809 roku Finlandia utraciła swoją niepodległość na rzecz Imperium Rosyjskiego i na mapach istniała jako Wielkie Księstwo Finlandii, państwo podległe carom. Wolność odzyskała dopiero w 1917 roku, korzystając z wojny domowej w Rosji i do wybuchu II Wojny Światowej pozostawała krajem neutralnym, jednak utrzymujących bliskie stosunki dyplomatyczne i wojskowe z Niemcami. Przez cały ten czas nad Finami wisiała groźba inwazji ze strony ZSRR, które to nie pogodziło się z odłączeniem się jednej ze swoich „prowincji”, a także chciało wyeliminować groźbę ewentualnego niemieckiego ataku przez fińskie terytorium w przypadku wojny. Sowieci wysuwali coraz to śmielsze żądania (głównie terytorialne) których dumni Finowie nie akceptowali.
26 listopada 1939 roku, czyli już po ataku i zdobyciu m. in Polski, ZSRR dokonał prowokacji w małej wiosce Mainila niedaleko granicy z Finlandią. Armia Czerwona sama ostrzelała własne terytorium, a następnie za sprawców ogłoszono fińską artylerię, przez co Sowieci zyskali pretekst do uderzenia na mniejszego sąsiada. Terytorium Finlandii zaatakowali 30 listopada, uderzając w sile 450 000 ludzi, szybko osiągając zbiór umocnień na Przesmyku Karelskim zwanych Linią Mannerheima. 80 000 tysięcy Finów broniło się dzielnie i sprytnie, korzystając z maskowania, znajomości terenu, dyscypliny i zręcznego ostrzału artylerii. Fińscy dowódcy nie przestraszyli się wojsk Stalina, co mogą zobrazować słowa marszałka Carla Gustafa Mannerheima, który powiedział: „Jest ich tak wielu, a nasz kraj jest taki mały, gdzie my ich wszystkich pogrzebiemy?”. Wciąż jednak mieli przeciwko sobie prawie pół miliona wrogów, wspieranych przez lotnictwo i czołgi.
Sowieci nie wiedzieli, że niedaleko frontu znalazła się wioska Rautjärvi, rodzinna miejscowość Simo Häyhä – miejscowego rolnika i myśliwego w stopniu kaprala rezerwy. Häyhä, który był świetnym strzelcem natychmiast ruszył na Linię Mannerheima i został włączony do kilkuosobowego zespołu narciarzy, mających za zadanie polować na Rosjan korzystając z szybkości i zdolności maskowania. Najeźdźcy zwykle byli dla fińskich strzelców łatwym celem, ponieważ nie mieli nawet zimowych (białych mundurów) a ich czołgi były pomalowane na ciemne kolory.
Simo Häyhä codziennie samotnie wybierał się do lasu, by polować na czerwonoarmistów. Zaopatrzony w śnieżny kamuflarz, uzbrojony w karabin snajperski Mosin i w przeznaczony do walki na bliskie odległości karabin maszynowy Suomi KP szczególnie wypatrywał radzieckich dowódców, oficerów politycznych, saperów i artylerzystów których to starał się likwidować w pierwszej kolejności. Szybko został ochrzczony mianem „Biała Śmierć”, ponieważ był dla najeźdźców niewidoczny i śmiertelnie skuteczny. Rosjanie panicznie bali się go i opowiadali sobie nawzajem historie o jego umiejętnościach.
Przede wszystkim Häyhä był niewidoczny dla wroga. Cały ubrany w śnieżny kombinezon, z białą maską zasłaniającą twarz doskonale zlewał się z otoczeniem. Aby ukryć parowanie własnego oddechu, w ustach trzymał bryłki śniegu, a żeby nie wzbudzać pyłu po wystrzale – śniegowe zaspy polewał wodą. Był zdolny całymi godzinami trwać nieruchomo będąc zagrzebanym w zaspie na trzaskającym mrozie sięgającym nawet -40°C, czekając na sposobność do strzału. Przez ten cały czas używał głównie prostego karabinu M/28-30 (zmodyfikowanej wersji starego rosyjskiego Mosina) bez celownika optycznego, posiadającego jedynie muszkę i szczerbinkę – mimo to potrafił zabić człowieka z odległości nawet 500m. Twierdził, że posiadając celownik musiałby za każdym razem unosić głowę wyżej, co naraziłoby go na wykrycie przez wrogiego strzelca. Co ciekawe, Simo starał się nie celować w głowy swoich wrogów. Uważał, że klatka piersiowa jest większym, a przez to pewniejszym celem i dlatego starał się wybierać ten punkt na ciele przed naciśnięciem spustu.
Wyposażony w prostą (lecz sprawdzoną) broń, a jednocześnie świetnie znający teren i swoje możliwości Simo Häyhä przez ponad trzy miesiące niczym kostucha metodycznie i bezwględnie niósł śmierć wrogom Finlandii, zabijająć średnio 5 czerwonoarmistów jednego dnia!.
Armia Czerwona starała się wyeliminować Fina, który bezkarnie dziesiątkował jej szeregi. Wysłany w celu zabicia Simo snajper został przez niego zastrzelony, gdy promienie słoneczne odbiły się od jego celownika optycznego zdradzając jego pozycję. Przez następne dni wojny najeźdźcy za pomocą artylerii bombardowali każde miejsce, gdzie tylko podejrzewano obecność Fina, licząc na to że genialny snajper zginie podczas brutalnego ostrzału – ten jednak zawsze potrafił ujść z życiem, tylko raz tracąc swój płaszcz przez zdetonowany w pobliżu szrapnel i innym razem odnosząc lekkie rany podczas ostrzału artyleryjskiego.
Ostatnim dniem polowania na żołnierzy Armii Czerwonej był dla Simo 6 marca 1940 roku, gdy jako zwykły piechur uczestniczył w osłanianiu odwrotu fińskiej piechoty wycofującej się przed sowieckim kontratakiem. Zabił swojego 505. wroga – Rosjanina, który chwilę wcześnie odstrzelił mu pół twarzy korzystając z zakazanego pocisku eksplodującego, którego wybuch pozbawił Simo pół szczęki. Zakrwawionego, ledwo żywego snajpera szybko ewakuowano poza front i gdy po 11 dniach śpiączki odzyskał przytomność, Wojna Zimowa już się skończyła. Jego powrót do zdrowia trwał kilkanaście miesięcy i wymagał przeprowadzenia 26 operacji.
Podaje się, że za pomocą snajperskiego Mosina zabił 259 Rosjan, a także taką samą liczbę korzystając ze zwykłego pistoletu Lahti i pistoletu maszynowego Suomi KP – nawiasem mówiąc, późniejsza radziecka Pepesza była kopią tego świetnego fińskiego karabinu. Zabicie ponad 500 wrogów zajęło Simo około 100 dni, co dzisiaj wydaje się być absolutnie nieprawdopodobne, tymbardziej że sławny Fin działał zupełnie sam, nie mając niczego poza prostą bronią bez nowoczesnych celowników.
Podczas wojny zimowej Finowie stracili 23 000 ludzi, zaś ZSRR – ponad 200 000 (dokładna liczba nie jest znana), plus ponad 2000 czołgów i pojazdów opancerzonych i prawie 1000 samolotów. Na mocy zawartego traktatu pokojowego Finlandia straciła 35 tys. km² swego terytorium. Niewielki i pozbawiony większego znaczenia obszar ziemi Związek Radziecki zdobył tak ogromnym kosztem, że jeden z radzieckich generałów skomentował to słowami „Zdobylismy akurat tyle ziemi, aby pochować poległych„.
Simo Häyhä zmarł w 2002 roku niedaleko swojej rodzinnej miejscowości Rautjärvi, – tej samej, skąd 63 lata wcześniej wyruszał bronić swojej ojczyzny przed oddziałami Stalina. Po wojnie został awansowany do stopnia podpurucznika i obsypany medalami, zajął się polowaniem i hodowlą psów i nigdy nie wyszedł za mąż. Po wojnie niechętnie mówił o swoich przeżyciach w latach 1939 – 1940, jednak pod koniec życia zaczął chętniej dzielić się swoją historią. Gdy w 1998 poproszono go o skomentowanie jego straszliwego rekordu ustanowionego podczas wojny zimowej, Simo skromnie, jak na bohatera przystało, odpowiedział:
„Robiłem to, co mi kazano – najlepiej, jak mogłem”